-
Konsternacje cz. III
Data: 10.09.2018, Autor: valkan, Źródło: Lol24
... bezbronny. Miałem skrępowane nogi przed sobą i ręce z tyłu tułowia. Na wprost mnie stał Wladi z jakimś narzędziem w ręce, które początkowo nie mogłem zidentyfikować. - Witam z powrotem wśród żywych, Przemysławie – powiedział z nieznikającym uśmiechem na twarzy. – Podniósł przedmiot i pogroził mi nim. Dopiero teraz zorientowałem się co to było. Wladi trzymał w ręce zaostrzony pogrzebacz do kominka. - Widocznie tobie i tej małej kurwie nie jest pisana świetlana przyszłość. Obrócił ostrze w moją stronę i podszedł dwa kroki. Ja zacząłem się szamotać i wyrywać chcąc uwolnić z pułapki. - Wiesz co, Przemek? - Co!? – wykrzykuje w odpowiedzi. - Musisz zachować spokój. - Jesteś szaleńcem, Wladi – odpowiedziałem już spokojniej a jego przezwisko wypowiedziałem powoli i z pogardą. - Wiesz co ci powiem na koniec, zanim przebije cię na wylot? Nie odpowiedziałem, więc Wladi ciągnął dalej: - To, co daje nam odwagę- to, za co warto umierać- jest także naszą słabością. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. A ten psychol, stanął przed mną i oparł czubek ostrza na moich żebrach, tuż przed sercem. Zamknąłem oczy, wypiąłem pierś i pod powiekami znów ujrzałem jej piękny uśmiech. Wiedziałem, że to szczęście umierać w cieniu takiego uśmiechu. - Adios, Panie Przemysławie – szepnął Wladi. Potem wszystko działo się niezwykle szybko. Kiedy lufa rewolweru bluznęła ogniem, poczułem się zadowolony, w zgodzie z naturą i samym sobą. Już się nie bałem. Ale gdy ...
... poczułem na twarzy krew, zrozumiałem, że nie jest ona moja. Przecież Wladi miał w ręce pogrzebacz. Otworzyłem oczy i zrozumiałem, że żyję. A przed sobą zobaczyłem najpiękniejszą istotę pod słońcem. Z rewolwerem w ręku, z którego wciąż unosił się dym, stała ona. Sylwia. Moje serce stanęło. Twarz jej pałała jak dawniej, gdy patrzała na mnie tak, jakbym był jedynym mężczyzną na świecie. Ścisnęło mnie w piersi, i prawie nie mogłem oddychać. Świat się rozpadł, rozpłynął. Zostaliśmy sami, we dwoje. Było to jedno z najsilniejszych doznań w moim życiu – spojrzenie w te jej piękne, niesamowite oczy. Nawet teraz z ciężkim urazem głowy byłem najszczęśliwszy na ziemi. Sylwia nie spuszczała ze mnie wzroku. Czekałem, aż do mnie przyjdzie. Ale tylko stała bez ruchu. Po policzku spłynęła jej łza. W końcu podeszła do mnie i uwolniła moje ręce i nogi. Pierwsze co zrobiłem to pomasowałem bolącą skroń i od razu zrozumiałem, że to był błąd. Ból tak bardzo się nasilił, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i ledwo powstrzymałem omdlenie. Udało się pozostać przytomnym. - Sylwia? - Muszę iść – powiedziała. - Nie! – szybko wykrzyknąłem. Twarz Sylwii przybrała dziwny wyraz. Łzy popłynęły strumieniami. - Wladi miał wielu przyjaciół, oni nie dadzą nam spokoju. Już nie wystarczy sama zmiana adresu. – powiedziała przez łzy. – Pozwól mi odejść, bo nie mogłabym żyć, gdyby coś Ci się stało. Rozumiesz? - Bez Ciebie i tak jestem nie żywy. - Zawsze będę Cię kochała, ...