1. Skład antyków. Marta i karzeł


    Data: 08.10.2018, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    ... majestatycznie!
    
    – Komplementy z ust tak fascynującej kobiety to największa przyjemność, jaka może spotkać mężczyznę!
    
    Karol uśmiechał się. W mundurze wydawał się znacznie pewniejszy siebie.
    
    W tym uniformie mógłby mnie rzucić na to swoje biurko – myślała. – Nie miałabym innego wyjścia, jak tylko ulec... pozwolić zadrzeć spódniczkę... pozwolić wedrzeć między nogi... a potem... już tylko przyjmować pchnięcia jego... szpady... jego... buławy!
    
    – Widzę, że znalazła pani buławę von Knypehla. Zwróciła pani uwagę na arcyciekawy kształt rękojeści? Czy z czymś pani się kojarzy?
    
    Marta udała zmieszanie. No pewnie, że z kutasem. I to znacznie większym od twojego!
    
    – Cóż... czyżby kształt falliczny? – Jej głos zdradzał zażenowanie. – Ale raczej... nienaturalnie wielki...
    
    – O, tu się pani myli! Natura nie raz lubi płatać figle. Odnośnie wzrostu, ale również innych przymiotów. – Mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko.
    
    Marta zaczerwieniła się, patrząc pytająco na karła. Czyżbyście obaj mieli dysponować tak znakomitymi orężami? – zastanawiała się.
    
    Karzeł okazywał wyraźnie większą śmiałość. Ujął kobietę za rękę, na co wcześniej na pewno by się nie odważył i zaprowadził do innego pomieszczenia. Wyglądało niczym sypialnia arystokraty.
    
    – Dość już klimatów faszystowskich. Oto garsoniera markiza de Bade!
    
    – Oszałamiający przepych. Jedwabie, baldachim nad łóżkiem! Te fotele to Ludwik XV?
    
    – W rzeczy samej. Spodziewała się pani, że w starej stodole, położonej na zadupiu, ...
    ... znajdzie pani takie miejsce? Markiz kochał luksus. Doświadczy tego pani, kiedy wypróbuje miękkość łoża – zachęcał.
    
    Marta pragnęła poczuć się niczym arystokratka. Nigdy wcześniej nie spała w łożu z baldachimem.
    
    – Naprawdę mogłabym? Nie... nie śmiem...
    
    Karzeł łaknął widoku eleganckiej damulki rozkładającej się w jego najwytworniejszej sypialni.
    
    – Nawet niech się pani nie pyta. Nie wypuszczę pani, dopóki nie zasmakuje pani luksusów markiza!
    
    Marta powoli podeszła do mebla. Zaraz rozłożę się tu przed nim zapraszająco... – Ta myśl podniecała ją do granic wytrzymałości. Kuszenie karła sprawiało sporą frajdę. Przysiadła na skraju łoża, które momentalnie zaskrzypiało.
    
    – Wręcz puszyście miękkie.
    
    – Śmiało, dalej... – Głos gospodarza zdradzał drzemiące w nim żądze.
    
    Kobieta ułożyła się na łożu, znów wywołując głośne skrzypienie.
    
    – O Boże! Jak tu wygodnie! Tylko dlaczego to łóżko tak straszliwie trzeszczy?!
    
    – Ha ha – zarechotał karzeł, łypiąc spode łba pod spódnicę Marty. – To jedna z perwersji markiza. Lubował się w podobnych odgłosach, kiedy, przepraszam, że tak się wyrażę, chędożył dziewki!
    
    Kobieta zaczerwieniła się. Kiedy przesuwała się do brzegu łóżka, znowu dało się słyszeć głośne skrzypienie. Trzeszczy tak pode mną – myślała – jakbym była chędożoną dziewką... Oj... chyba to samo wyobraża sobie ten kurdupel... Miałabym na sobie wytworną suknię z początku dziewiętnastego wieku, taką bardzo szeroką na dole... Pod nią, oczywiście, kilka półkolistych halek, ...
«12...91011...14»