-
Historia lasu Lingstoon cz. 17 - Ostatnia
Data: 15.04.2019, Autor: SzkarlatnyJenkin, Źródło: Lol24
... bronią i nie wyglądali na zbyt przyjaznych. Uznali, że szeryf zostanie nieco z tyłu, a George dzięki dobremu kamuflażowi, podejdzie bliżej i spróbuje podsłuchać o czym mówią ci faceci. Żołnierz skradał się cicho i zwinnie jak pantera, aż znalazł się w ostatniej linii zarośli. Przed nim był już tylko kawałek gołej ziemi, a dalej olbrzymia dziura, która odsłoniła jakiś podziemny budynek. George zwrócił szczególną uwagę na faceta stojącego jakieś 10 metrów od jego miejsca ukrycia. Był ubrany, nie tak jak pozostali w czarne stroje z kominiarkami, lecz w jasny garnitur. Po prawej stronie twarzy miał wytatuowaną paszczę lwa. Wyglądał na Japończyka. Po pewnym czasie podeszło do niego dwóch facetów i ukłoniło się. George wytężył słuch. -...obie twierdzą, że spały całą noc i o niczym nie wiedzą. Chłopak w okularach w ogóle się nie odzywa. - To akurat można naprawić. Zapakujcie wszystkich do śmigłowca. Przesłuchamy ich porządnie w Japonii. Pan Kawgasa będzie chciał wiedzieć dokładnie co tu się stało. Mężczyźni ukłonili się i skierowali w stronę lasu. Człowiek w jasnym garniturze spoglądał wgłąb dziury i palił papierosa. Po chwili przyłożył palec do ucha. - Spalcie wszystko - powiedział – Niech nikt nawet nie pomyśli, że mogliśmy tu być. George usłyszał chrzęst za sobą i gwałtownie się obrócił. Zdążył jeszcze zobaczyć kolbę zbliżającą się na spotkanie z jego czołem, potem stracił przytomność. Epilog "Każdej żyjącej istocie bez przerwy zagraża ...
... niebezpieczeństwo. Bez przerwy. Czy to w wyniku zagrożenia za strony kłów bestii kryjącej się w zaroślach czy jakiegoś zabójczego wirusa, który zadomowił się w naszych wnętrznościach, codziennie walczymy o życie. I tylko ci, którzy zaakceptują ten fakt i wezmą za siebie odpowiedzialność, przetrwają i rozwiną się. Przeżycie nie jest nagrodą samą w sobie. Jest nią dominacja.” Helikopter wylądował na szczycie wieżowca i śmigła zaczęły obracać się coraz wolniej. Kawgasa poprawił garnitur i wysiadł. Pewnym krokiem minął lądowisko i wszedł przez drzwi. Po drodze do biura kłaniali mu się kolejni podwładni. Otworzono mu drzwi do gabinetu i ruszył w stronę swojego biurka. Usiadł na fotelu, wyciągnął grube cygaro i zapalił zaciągając się głęboko. Po przeciwnej stronie biurka siedział mężczyzna z ogorzałą twarzą i siwymi włosami. Miał długą, rudą brodę. Patrzył na Japończyka czujnym wzrokiem. - Wiesz coś nowego? – zapytał. - Nie. – odparł Kawgasa wydmuchując gęsty dym. – Ale zaraz będę wiedział. Nacisnął guzik przy telefonie i poprosił, aby wprowadzono pana Tanakę. Po chwili w drzwiach pojawił się młody mężczyzna z wytatuowanym na twarzy lwem. Ukłonił się nisko. - Sensei, wzywałeś mnie. - Jak wygląda sytuacja w Szkocji? - Wszystko zabezpieczyliśmy i zatarliśmy ślady. Zabraliśmy świadków i są do pańskiej dyspozycji. - Dobrze. Możesz wyjść. Mężczyzna ukłonił się i zniknął za drzwiami. Kawgasa palił w ciszy cygaro i mierzył wzrokiem swego gościa. ...