Wlascicielka, vol 6: Czarny pies
Data: 31.07.2019,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz, Źródło: SexOpowiadania
... a co dopiero pięcioma. Masz zdechnąć za to, co twoja rodzina zrobiła tacie. Za jego mamę. Za to, że jesteś... Tym. Zdające się być czarne oczy patrzą nadal w Ase. Nieznęcone niepokojem spojrzenie drapieżnika.
Mięciutka dłoń unosi się i naciska mi na nos. Chociaż jest tylko pół głowy niższa, muszę obniżyć wzrok by ją dostrzec. Cola w pomarańczowej, pasiastej bluzie i leginsach w kolorowe zwierzątka wygląda jak dziecko, a nie może nawet siedemnastoletnia dziewczynka. Różowy dzióbek wydaje się zadowolony, że znów się spotykamy. Niebieskie oczka błyszczą. Wyciera główkę o mój bark, dzwoniąc swoją plakietką o zamek.
Carmel stanęła obok swojego właściciela. Gładka, biała sukienka i rozpuszczone loki czynią z niej wyraźnie młodą kobietą, a nie nastolatkę. Może być nawet starsza niż ja, ale młodsza od Ase. Wiek fizyczny i biologiczny jednak nie muszą się pokrywać. Roczny klon może mieć czterdzieści lat, a pięcioletni dopiero kończyć dwadzieścia. O ile właśnie tym są. Jej wzrok kieruje się ku suni, unosząc przy biodrze nadgarstek, jakby z nadzieją, że jakąś tajemniczą mocą zmusi ją do powrotu do siebie. Ostatnia kryje się lekko za plecami właściciela, jako jedyna zachowując się racjonalnie i ukazując strach.
- Strzelać uczył Cię ojciec czy ten brytol? - odzywa się wreszcie w tej ciszy mężczyzna – Cliford zdaje się? Tłumaczyli Ci zasady broni?
Strzelba taty wisiała w domu na ścianie jako ozdoba. Waliła środkiem usypiającym, a mama wyjaśniła, że to pamiątka dawnych czasów. ...
... Świeżo złapane suki nago puszczano na zamknięte tereny posiadłości, dając im poczucie, że może będą wolne, jeśli uciekną, chociaż tak naprawdę nie istniała na to żadna szansa. Właściciele zaś, z psami myśliwskimi, ruszali w pogoń. Kto ustrzelił najwięcej, dostawał prawo wyboru za darmo sobie wypatrzonej zwierzyny. Reszta szła na normalną sprzedaż. Tata po zdobyciu swojej Avy i Lil skończył polować. Może było w nich coś wyjątkowego jak w Sarze?Dopiero w opowieściach stawał w obronie siebie i tych, których kochał. Mógł być olbrzymem, który nosił Sarę na jednej ręce jak niemowlę, ku naszemu rozbawieniu podrywać do góry krzyczącą za to na niego mamę, a do sprzątania podnosić sobie kanapę.
Cola ciągnie mnie za dłoń i pokazuje paluszkami w stronę Salomona, po czym znów patrzy na mnie. Jak dziecko chcące powiedzieć, tam, to moja mama. Ale jego spojrzenie nawet nas nie zaszczyca, za to Carmel wygląda na złą.
- Narzeczony. - odpowiada mu siostra, nawet przez moment nie przestając celować – Bądź łaskaw powiedzieć, co tu robisz, nim pomaluje twoim mózgiem sufit.
- Mózgiem sufit. - powtarza za nią – Czyli wiesz, żeby strzelać w głowę. Prawidłowo. - kiwa głową, jakby to objaśniał – Podwieczorek, kawę i porządki. Wiecie, że lodówkę się myje, a śmieci wyrzuca? Zrobiłem też trochę zakupów, bo było pustawo.
Rzeczywiście, zniknął rozrastający się burdelik, którego narodziny rozpoczęła tamta sobota, a rozrost jego pojawienie. Każdego ranka obiecałam sobie z nim zawalczyć, a potem ...