Opowieść Wielkanocna.
Data: 05.08.2019,
Autor: MrHyde, Źródło: Lol24
... nam pomóc w ozdabianiu kościoła. Nie wiesz, dokąd poszła?
- Myślę, że wyszła na zewnątrz, szukać was przed kościołem, księże dobrodzieju! A może ona już przystroiła obrazy? Kwiaty wyglądają na świeże.
- To ja pobiegnę na dwór. Poszukam jej. – do zakrystii dobiegł głos Hanki.
- Tylko nie zapomnijcie o pokucie i o modlitwie! – zawołał pleban.
- Wyjdźmy i my na słońce, księże dobrodzieju. Czy mogę księdza zająć jednym pytaniem? Bardzo mnie pewna rzecz nurtuje i nijak nie mogę sobie z nią poradzić.
- Dobrze, Andrzejku, dobrze. Ach, co żeż ten Szatan wyprawia teraz z naszymi sikorkami. Aż ostatnie włosy stają staremu dęba. Co za czasy nastały! Co za czasy!
- Szatan, księże dobrodzieju, zawsze chyba miał upodobanie w nadobnych niewiastach. Już w czasach Jezusa...
- Tak, tak, Andrzejku. Dziewoja, puch marny! Chodźmy do mnie. Gosposia przyrządzi nam doskonałą kawę, o jakiej Litwinowi w Paryżu się nawet nie śniło! Sikorki nie zające, Andrzejku, nam nie uciekną.
Zaraz potem, siostry spotkały się w kruchcie. Zuzka zmierzała na zewnątrz, Hanka, podejrzewając najgorsze, wróciła się do kościoła.
- A ty gdzie byłaś, Zuza?!
- Tylko nie krzycz, Hanuś! W kościele byłam. Słyszałam waszą rozmowę z księdzem Andrzejem i księdzem plebanem.
- Bój się Boga, Zuzia. Chodźmy do domu!
- A ty coś się tak guzdrała? W plebanii cały czas byłaś?
- Zuzia, jesteś cała? Nikt ci nie zrobił krzywdy? Chwała Bogu!
- A co z tobą, Hanuś? Czemu płaczesz?
- Zuziu, odkupiłam ...
... dziś nasze grzechy. Idziemy!. Nie wiem jeszcze, czy ci o wszystkim opowiem.
Nie doczekawszy się wizyty Zuzki, pleban ponaglił jej matkę, regularnie i często przystępującą do spowiedzi, by niezwłocznie przysłała nieletnią grzesznicę do "układania kwiatów w świątyni”. Było już jednak za późno. Dziewczyna, nie doczekawszy się miesięcznego krwawienia, przyznała się ojcu, że straciła wianek i że mogła być przez to przy nadziei. Wbrew najstraszniejszym obawom, mężczyzna nawet nie podniósł na nią głosu, nie wspominając o biciu rozpustnej córki. Pierwszy raz, odkąd Zuza sięgała pamięcią, ojciec... tatuś przytulił ją czule i ucałował w czoło i oba policzki. Posadził ją sobie na kolana i powiedział:
- No to wychowamy dzieciaka, Zuzeczko! Wszystko będzie dobrze. Niczym się nie martw. A jak będzie syn...!
W domu nie poznali ojca. Może Felek by go zrozumiał, lecz syna, pierworodnego, nie było już w domu. Zabrała go matuszka Rosja.
Z uwagi na nieobecność prawdziwego winowajcy, odpowiedzialność za ciążę Zuzki wziął na siebie Bolek. Ślubu udzielił, za wyjątkowym pozwoleniem księdza plebana, kleryk Andrzej. Młodzi zamieszkali w domu panny młodej, a po nagłej śmierci ojca Zuzy, która nastąpiła niebawem, Bolek przejął pełną odpowiedzialność, nie tylko nad żoną i nienarodzonym dzieckiem, ale też nad teściową i trzema szwagierkami. Do Zuzy nigdy się nie zbliżył, jak chłop do baby, widząc w niej kobietę starszego brata. Gdy po dwóch latach oznajmiła mu, że znów oczekiwała dziecka, nie ...