-
Karinka
Data: 19.08.2019, Autor: grzybek3000, Źródło: Lol24
Codziennie jeżdżę do pracy tym samym autobusem z tymi samymi ludźmi. Wśród nich jest jeden Latynos, wysoki i przystojny. Owego poranka znalazłam jedyne miejsce wolne obok niego, dlatego też się uśmiechnęliśmy i od tamtej pory mówimy sobie "cześć". Na tym koniec, nawet by mi do głowy nie przyszło podrywanie gościa, gdyż już od lat jestem w związku... i to dość szczęśliwym. Przez kilka tygodni go nie widywałam, bo brałam autobus wcześniejszy, żeby móc spokojnie iść na śniadanko przed pracą. Potem skończyła się szkoła... ufff... mniej samochodów i można pospać te 15 minut dłużej. Pierwszego dnia jak zobaczyłam latynosa było to we wtorek rano. Fajnie wyglądał w podkoszulku bez rękawów, okularach przeciwsłonecznych i opalony. W roztargnieniu nie przywitałam go nawet uśmiechem, miejsc nie było więc sobie stałam naprzeciw niego czytając książkę. Latynos wysiada 2 przystanki wcześniej. Tego dnia, wysiadając, przeszedł koło mnie i szepnął mi do ucha: "Jesteś piękna", przy czym prawie dotknął mojego ucha ustami. Przeszły mi ciarki po całym ciele! Nie wiedziałam co zrobić, gdzie się patrzeć i co powiedzieć. Na koniec nie powiedziałam ani słowa, dziękując w duszy że mam okulary przeciwsłoneczne na nosie i nie widać moich oczu! Tego dnia myślałam o nim... o tym co powiedział... o tym co sobie myślał, kiedy tak stałam prawie na wyciągniecie jego ręki. Przyznaję, że taki komplement, wypowiedziany w taki sposób, działa trochę na wyobraźnię. Następnego dnia nie było go w ...
... autobusie... z jednej strony odetchnęłam, z drugiej trochę mi było przykro. Latynosa zobaczyłam po kilku dniach. Głupio mi się zrobiło, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok. Zaraz jednak usiadłam koło jakiejś pani i wetknęłam nos w książkę! Zastanawiałam się, ile jeszcze potrwa te napięcie miedzy nami, zanim on coś powie... ( ja nigdy bym nie zaczęła rozmowy, nie po tym co mi powiedział). Doczekałam się po kilku tygodniach. Tym razem nie w autobusie. Spacerowałam z moim kochanym pieskiem, kiedy zobaczyłam przejeżdżający autobus, z którego ktoś mi machał. Nie rozpoznałam osoby, ale odmachałam. Po kilku minutach zobaczyłam Latynosa!!! Szedł w moim kierunku!!! Serce zaczęło mi walić jak oszalałe!!! - Cześć! - powiedział. - Cześć! - odpowiedziałam wystraszona. - Już od dawna chciałem z tobą porozmawiać - powiedział tak naturalnie. Ja stałam jak wryta. Pies podskakiwał i gryzł smycz. Widząc popłoch w moich oczach wyciągnął rękę i powiedział: - Jestem Max. - Karina - odpowiedziałam podając mu rękę i znowu przeszedł mi ten dreszcz po ciele... jego dłoń była ciepła, duża i mocna. - Właśnie wracałem do domu i jak cię zobaczyłem pomyślałem, że takiej okazji już nie będzie. Poczułam gorąc na policzkach i w popłochu zaczęłam karcić za coś psa. - Mogę pospacerować z tobą i twoim pieskiem? - zapytał. - Oh oczywiście. - To pies czy suczka? - zapytał głaskając Dolly. - Suczka. Wabi się Dolly. - Uwielbiam zwierzęta! Sam mam psiaka, ale pozostał w ...