Siedzialem okrakiem na drabinie - Czesc II „Krakowska podsuszana”
Data: 10.11.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: Yake Osi, Źródło: SexOpowiadania
... pewien. Raz drzwi były lekko uchylone, a pamiętałem, że je zamykałem. Potem opierałem wysoko czubki butów o drzwiami. Kilka razy buty stały całą podeszwą na podłodze, a skrzydło drzwi było zamknięte. Czyli ktoś musiał je uchylić. Nie brałem tego jednak do bańki ale teraz... nie, no to stary zbok i wszystko jasne. Podglądał mnie podczas moich chwil uniesienia. „Stary cap” – myślałem. –„A chuj ci w przełyk, wykombinuję jakiś haczyk, fiucie!”. Teatrzyk będzie zamknięty. Wszedłem do pracowni, byłem zmaltretowany dzisiejszym dniem. Całe szczęście, że jedna z tych plansz była gotowa, a druga prawie skończona. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Nalałem wody do kubka, włączyłem „buzawe”, odczekałem kilka chwil i woda zaczęła wrzeć. Wygrzebałem cukier i kawę, nasypałem do wrzątku. Siadłem wygodnie na krześle, zapaliłem papierosa i czekałem kiedy aromatyczny napój się zaparzy. Na chwilę zapomniałem o Rafale i nadchodzącej katastrofie.Zastanawiał mnie Politruk. Kurde, irracjonalne, przecież on dobrze wiedział, jak ja tu się znalazłem. Wiedział, że to kara i zsyłka. Dlaczego pierwszego dnia po unitarce, dostałem taką fuchę? Przecież to miało być docieranie. Pamiętam jak major z WKU powiedział mi wprost:– No, a teraz, Wolski, dostaniecie w dupę tak, że chuj was strzeli. Ten pobór, w tym terminie touzupełnienie, rozumiecie, dzik jesteście. Co znaczy dzik to się dowiecie na miejscu.Dziki mają przesrane, są poza falą, to znaczy, że jest ich kilku i są najbardziej narażeni na docieranie. ...
... Cała siła fali tkwi ilości poborowych. Dlatego pierwsze kilka tygodni spędziłem w dużej jednostce w mieście garnizonowym. Była to unitarka, okres gdzie z cywila stajesz się żołnierzem, okres w którym masz tylko czas na ból, pot i strach. Gdzie snu zawsze za mało, gdzie zmęczenie goni udrękę. Dzień po przysiędze (bo jako jedyny nie dostałem urlopu ani przepustki) wywieziono mnie w to miejsce. Zostałem przydzielony do drużyny, zakwaterowany i miałem zameldować się w sztabie u Politruka. Pierwsza myśl: „no cudnie, zaczyna się”. Jednak po zameldowaniu się, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Politruk mnie mierzył wzrokiem. Jego dziwne oczy, wodniste i martwe, twarz z siecią drobnych popękanych naczyń krwionośnych na nosie i policzkach nie mówiły nic. Ja widziałem faceta, który za kołnierz nie wylewa.– Janusz Wolski były student, tak – zapytał– Tak jest, panie kapitanie – odrzekłem z wojskową kindersztubą.– Studiowaliście w Warszawie, tak?– Tak jest, panie kapitanie to prawda – odpowiedziałem stojąc sztywno, patrząc w te zimne oczy.– Co studiowaliście, Wolski?– Weterynarię, panie kapitanie.– Do „świniarni” mam ludzi, na izbie chorych też. Więc co jeszcze umiecie? – zapytał służbowym tonem.Miałem w głowie pustkę. Co ja takiego umiem, co było by przydatne w wojsku? I już miałem odpowiedzieć, że nic, gdy za oknem przeczytałem napis „ Żołnieże Ludowego Wojska Polskiego strzegą naszych granic, umacniając bezpieczeństwo socjalistycznej ojczyzny”.– Umiem rysować, malować i pisać. Na pewno ...