MAŁY SADO
Data: 10.01.2020,
Kategorie:
BDSM
Hardcore,
Autor: transmasomax, Źródło: xHamster
Mały sado.
[dla fanów bdsm]
Jestem „męską kobietą”. Transwestytą. Suczką. Posłuszną bardzo. W trakcie intymnych spotkań spełniam kobiece obowiązki. Moje ciało i wszystkie jego otwory, nie tylko dupcia, są do dyspozycji w dowolnym zakresie, bez ograniczeń, według upodobań i zachcianek partnera lub partnerów. I tu drobna uwaga, naprawdę jestem gotowa i zdecydowana poddać się każdemu rodzajowi seksu, od zwykłego po ekstremalny. Istnieją co prawda pewne wyjątki, ale są one naprawdę niewielkie i negocjowane. Pisze to dlatego, że moje wspomnienia mogą być dla czytającego nie do zaakceptowania i szokować itp. Powinien wtedy przerwać czytanie a nie próbować mnie „naprawiać” i wyzywać od dewiantów i zboczeńców. Tylko się frustrujesz i wonturujesz „Maksiu”. Minie to dynda! Musisz pamiętać czytelniku, że w seksie jest dozwolone wiele, ale za zgodą obu stron. To na tyle. Jestem trans ale nie shemale. Noszę pełną damska bieliznę. Chodzę jak dziewczyna. Na imię mi Arletka. Pisząc wspomnienia mówię o sobie „ONA”.
Patrząc na Roberta nigdy bym się nie przypuszczała, że jest on taki „pomysłowy” i władczy. Ale do rzeczy. Były wakacje, egzaminy zdane. Pisał, że siedzi w domu i się nudzi. Nie wyjechał bo, ale to nie ważne. Nalegał na spotkanie, pytał czy rzeczywiście może robić ze mną co zechce, czy może boleć i czy jestem posłuszna. Różnica wieku wcale go nie obchodziła i nie przeszkadzała mu a wręcz przeciwnie, bardzo go podniecał ten fakt. Gdy mu wszystko potwierdziłam, stał się ...
... władczy i rozkazujący już w korespondencji. Musiałam mu wyjawić wszystkie swoje upodobania i bojaźnie. Wreszcie przyszedł czas na spotkanie. Miało odbyć się w plenerze. Mam kilka miejsc w miarę odludnych. Wybrał jedno z nich. Musiało być z dala od ludzi, aby mój wrzask i pisk („a będziesz wyć i skomleć suko”) nie przyciągną kogoś oraz musiała być tam mocna gałąź pozioma („ bo będziesz błagać o litość, wisząc szmato”). Takie obiecanki mnie bardzo podniecają. Przysłał mi też listę-instrukcje jak mam się przygotować. Na trzy doby przed rozpoczęłam dietę, tylko płyny i kaszki. Przed spaniem dwie lewatywy po 5 litrów według podanej receptury i wykonania. Następnie zażywałam środek na przeczyszczenie i w pupę wsadzałam cztery czopki z gliceryny. Dupcie korkowałam (musiałam kupić go) dużym lateksowym korkiem. Zwykle gdzieś między 4 a 5 miałam potworny brzuch i zaciśnięte pośladki. Wtedy pędziłam na sedes i tryskałam z odbytu. Po wypróżnieniu lewatywa 6 litrów i lulu. Przed 8 dwie lewatywy według receptury i wykonania 5 i 6 litrów. Golenie całego ciała, kąpiel i nakładanie kremu. I tak codziennie. Jakże ja płakałam w trakcie tych niesamowitych lewatyw z zalecanego roztworu. Cała kiszka była tak czysta jak nigdy a tu jeszcze w dniu spotkania sześć lewatyw z wody po 6 litrów jedna za d**gą od 5 do 8 godziny („skoro lubisz lewatywy dziwko to krzycz, ja cie przenicuje, suko”). I rzeczywiście dotrzymał słowa. Czysta wewnątrz i na zewnątrz, wygolona i nakremowana nałożyłam czarny staniczek, ...