W samo południe
Data: 24.06.2018,
Autor: KubaNCh, Źródło: Lol24
... że z niego zeskoczy - po pełny dosiad z oparciem pośladków o jego uda - aż uginał się pod uderzeniem słodkiego ciężaru.
Jej potężne piersi kołysały się nad nim, w pewnej chwili uniósł głowę i wcisnął twarz między nie. Sięgnęły aż po uszy. Złapał wargami sterczący sutek, potem drugi i znów opadł na wznak. Teraz chwycił oba sutki w palce, ścisnął aż jęknęła z bólu, lecz nie zaprotestowała. Sięgnęła dłonią w dół, spojrzała, zbadała grubość i twardość jego kutasa i zaczęła trzeć łechtaczkę. Ścisnął mocniej brodawki, zaczął je skręcać w palcach, aż wrzasnęła z bólu i nachyliła się kołysząc wielkimi cycami tuż nad jego twarzą.
Wiedziony szaleńczym podnieceniem zaczął pracować biodrami, wychodząc na spotkanie jej tyłka i wzmacniając uderzenia. Pot zalewał mu oczy, ona krzyczała teraz na jednym tonie, aż nagle doszli oboje po raz drugi. Gdy skończył wytryskiwać resztę swych zapasów opadła na niego zdyszana i lepka od potu. Zmiękły wysunął się z niej z cichym plaśnięciem...
Leżeli kilka, może kilkanaście minut, aż uspokoili oddechy, aż wreszcie powiedział:
- „Jebliwa laska z ciebie... chodź pod prysznic.”
- „Nieźle mi dałeś ...
... Ruchaczu” - odparła, wstając z podłogi.
Wzięli prysznic, dziwnym trafem on koncentrował się na myciu jej wymion, a ona jego grubej i ciężkiej, choć miękkiej kiełbasy.
- „Chodź - położymy się”. Wytarli się wzajemnie, znów ze szczególnym uwzględnieniem wymion i kiełbasy, co z powodowało znów delikatny napływ krwi u niego i poszli do pokoju.
Gdy leżeli bawiąc się dalej tym, co ich najbardziej interesowało, napływ krwi do jego penisa stał się intensywniejszy.
- „Oo..” - mruknęła usatysfakcjonowana i zaczęła zaciskać na nim lekko palce.
- „Tylko się we mnie nie zakochaj” - powiedziała nagle.
- „Właśnie tak to czuję...” - odpowiedział.
- „Nie, to że potrzebowałam chłopa po tygodniu bez niczego i dałam ci dupy nic nie znaczy”.
- „A ja potrzebowałem dupy!”
- „To zerżnij mnie znowu Ruchaczu!!!”
- „Się robi Nimfomanko”
Przerzucił się między jej rozsunięte uda, wszedł w nią mocnym pchnięciem i zerznął. A potem jeszcze raz. I jeszcze jeden raz.
Ciemno było, gdy wychodziła od niego. I dopiero pół piętra niżej odwróciła się, i widząc że nie zamknął jeszcze drzwi zapytała:
- „A właściwie jak masz na imię?”