Znów III
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: freakow, Źródło: Pornzone
Wstawiam III część opowiadania "Znów", bo mimo, że w podglądzie podczas wstawiania widzę je w całości, to po wstawieniu ktoś po chamsku je tnie.
- Właśnie, że zrobiłeś bardzo dużo. Więcej niż ja sam byłem w stanie. I jak się okazuję tego było mi trzeba.
Rafał podnosi głowę, odchyla się i spogląda na mnie tymi swoimi pięknymi, opuchniętymi oczami. I całuje mnie. Długo i namiętnie. To pierwszy raz od naszego ponownego spotkania. Dopiero po chwili zdaję sobie z tego sprawę. Tak samo jak z faktu, że strasznie mi tego brakowało. Nie pozostaje mu dłużny. Wpijam się w niego. Ale szybko dociera do mnie kolejna myśl. Nie mogę go narażać. I już chcę wyrwać się z uścisku jego warg, ale on jest szybszy. Musiał odczytać moje zamiary i składa dłoń na mojej potylicy, przyciskając silnie do siebie. Po tym geście nie mam zamiaru protestować.
Pocałunek wydawał się trwać wieczność. Ale kiedyś musiał się skończyć. A po nim nie było zaliczania kolejnych baz. I tyle nam wystarcza. Zamiast tego Rafał przystępuje do poszukiwania namiarów na psychologa. Uznał, że choć ulżyło mu po otworzeniu się przede mną, to jednak musi udać się do kogoś, kto pozwoli mu zwalczyć demony przeszłości. A ja całkowicie go w tym popieram i pomogę mu jak tylko będę mógł, choć część drogi musi przejść sam.
Lecz moje szczęście nie miało trwać długo. Musiał nadejść dzień sądu. Rafał uznał, że będzie to pierwszego dnia, gdy nabierze odwagi by wyjść, a raczej wyjechać, z domu. No i na moje nieszczęście ...
... szybko mu się zachciało. A to oznacza jedno - konfrontacja z Kamilem. Nie było go trudno znaleźć. Niemal w ciemno wiedziałem, że jest na siłowni. W końcu to jego drugi dom. Choć zaskakującym było przekonanie się, że nie wystraszył jeszcze wystarczającej liczby ofiar, by musieć zmienić łowisko. Przez całą drogę z Rafałem nie zamieniliśmy ani słowa. Chyba wie, że nie mam na to ochoty. Ten czas odosobnienia spożytkowałem na odbycie w głowie tysiąca rozmów z Kamilem. Żadna nie była tą, którą chciałem odbyć na żywo. Ale przed wyjściem obiecałem Rafałowi, że to będzie dziś. Bez żadnych wykrętów, podchodów i owijania w bawełnę. Wchodzę, mówię, co mam powiedzieć i wychodzę. Reszta życia zostaje dla mnie.
Przed wejściem wymieniam z Rafałem uścisk dłoni. Tyle, a jakby wszystko. Dzięki temu jestem w stanie przekroczyć próg siłowni. Rafał zgadza się zostać na zewnątrz. Tak jest lepiej. Nie ma co prowokować losu i wystawiać go na pośmiewisko, jako mojego przybocznego. Tę drogę muszę pokonać sam. Już na wejściu zalewa mnie pot. Dziwnie czuję się bez sportowej torby na ramieniu. I równie nieswojo jest mi wejść do szatni. Ale nogi jakoś same mnie niosą. Pusto. Dobra moja, zero rozproszenia. Ale to znaczy, że muszę iść dalej, a każdy kolejny krok jest jakby cięższy do wykonania. Wchodzę na salę. Tłumu nie ma, ale jest wystarczająca ilość osób, by zeżarła mnie trema. I na domiar złego mój wzrok od razu pada na NIEGO.
Niby się nie zmienił. Wciąż zwala z nóg urodą i momentalnie zauracza ...