-
Amerykański sen
Data: 15.07.2020, Autor: Indragor, Źródło: Lol24
... zauważyłam. – No dobrze… – Florence ociągając się, ruszyła za rozbitego pikapa. Nabrałam powietrza w płuca, patrząc w dal, napawając oczy dziką przyrodą. Ubogą w tej okolicy, ale jednak; i dla mnie egzotyczną. – Patrz! – Usłyszałam zdziwiony głos Basi. – Znowu ktoś jedzie. A barmanka mówiła, że nikt tędy nie jeździ. Rzeczywiście, ponownie od strony miasteczka, które opuściliśmy, zbliżał się samochód. – Ruch jak w dużym mieście – odpowiedziałam sarkastycznie. Tym razem ze spokojem, a nawet z lekkim zaniepokojeniem obserwowałam przybyszów. Po ostatnich doświadczeniach straciłam entuzjazm i nie tylko ja. Barbara też wykazywała powściągliwość. Samochód powoli podjechał i zatrzymał się jakieś dziesięć metrów od nas. W przybyszach rozpoznałam nieznajomych z baru, „Flipa i Flapa”, jak ich w myślach nazwałam, bo nigdy się nie przedstawili. Gdy wyskoczyli z auta, okazało się, że Flap trzyma w rękach jakąś strzelbę, a Flip jakąś armatę. Nie znam się na broni, ale wydało mi się, że taką posługiwał się Clint Eastwood w filmie „Brudny Harry”, czyli »44 Magnum«, ale może to tylko strach miał wielkie oczy… Wówczas, w barze, wzięłam ich za miejscowy folklor, teraz jednak zupełnie nie sprawiali takiego wrażenia. – Łapy w górę – ryknął Flip. Gwałtownie wykonałyśmy polecenie. Jego głos tak nas wystraszył, że nawet bez wycelowanego gnata byśmy to zrobiły. Tymczasem Flap trzymając oburącz strzelbę, rozglądał się uważnie po pobojowisku, w którego centrum stałyśmy my ...
... dwie, biedne wystraszone sierotki. Po zlustrowaniu otoczenia odezwał się Flap: – To wasza robota? Jego twarz wyrażała zaskoczenie czy raczej niedowierzanie, ale w głosie słychać było pewność. A może tylko pewność siebie. Obaj podeszli bliżej, ale stanęli w pewnej odległości od nas. – To nie my. Nie mamy z tym nic wspólnego! – pisnęła Barbara. – Nie udawajcie niekumatych laleczek – warknął Flap. – To, że sprzątnęłyście kurierów, mam w dupie, ale co zrobiłyście z towarem! Kto go przejął i gdzie teraz jest! Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Domyślałam się tylko, że miał na myśli ten tajemniczy ładunek, który zniknął z paki samochodu małżeństwa. Zaciekawiło mnie, co tam mogło być, jednak instynkt podpowiadał, że lepiej, abym nie wiedziała. – My naprawdę nic nie wiemy – zaczęłam paplać – wsiadłyśmy do tego samochodu, bo zepsuł się nasz i potrzebowałyśmy pomocy. Potem zatrzymał nas inny samochód z czterema mężczyznami, zaczęła się strzelanina i tamci – wskazałam na pikapa – zginęli. Naprawdę nic nie wiemy… – Ta… – rzucił Flap – kurierów załatwili, a was nawet nie ruszyli… I ja mam w to uwierzyć, ha, ha, ha. – Mężczyzna wydawał się rozbawiony. – Tak było – odezwała się z przekonaniem Barbara. Mężczyzna jakiś czas patrzył na nas rozbawiony, po czym wyraz jego twarzy w jednej chwili zmienił się na wściekły. – Wsiadłyście do tego samochodu, sterroryzowałyście kurierów, a potem rozwaliłyście jako zbędnych świadków! Tylko, kurwa, kto przejął towar!? Bo wy ...