Warszawski deszcz
Data: 18.07.2018,
Autor: altarica, Źródło: Lol24
... minut - mówi ona. Kiwasz głową. Uliczka jest rzeczywiście pusta, ale dość jasno oświetlona. Tuż przy niej dostrzegasz dużą kępę drzew, prawie mały park. Parkujesz i wyskakujesz zza kierownicy. Ona też wysiada obciągając spódniczkę.
- Chodź - mówisz wyciągając do niej rękę. Prawie wbiegacie między drzewa, szeleszczą liście. Przyciągasz ją mocno do siebie i opierasz o najbliższe drzewo. Przytrzymujesz jej rękę na pniu, a drugą podnosisz jej spódnicę. Napierasz na nią całym ciałem i zaczynasz rozpinać jej bluzkę, ale ona wysuwa się z Twojego uścisku i schodzi niżej. Przymykasz oczy i czujesz jak mocuje się z twoim paskiem i rozporkiem. Jeszcze sekunda i czujesz jej wargi i język: pieści samą główkę, liże i ssie na przemian. Myślisz, że jeżeli posunie się dalej to możesz nie wytrzymać. Jest cudownie. Nie czujesz właściwie jak moczy was deszcz. Nagle ona zmienia taktykę i masz wrażenie, że połknie cię całego. Teraz ma cię głęboko w ustach i czujesz jak uderzasz niemal w dno jej gardła. Z trudem się powstrzymujesz, zwłaszcza że jej delikatne, zimne palce wędrują po twoich jądrach głaszcząc je i masując. Ona chyba czuje, że długo tak nie wytrzymasz, bo podnosi się nagle i całuje Cię prosto w usta. Odwraca się zręcznie i ...
... opiera dłońmi o pień wypinając pośladki. Szeroko rozstawia nogi i pozostaje Ci już tylko zadrzeć jej spódnicę. Wchodzisz w nią szybko, jest mokra, bardzo mokra. Dostrzegasz, że zagryza wargi, powstrzymuje się od jęku. Uderzasz głęboko trzymając ją mocno za biodra, jeszcze chwila....i eksplodujesz w niej. Prawdziwa rozkosz. Ona wyswobadza się szybko i poprawia ubranie. Uśmiecha się, dostrzegasz krople deszczu na jej twarzy i uświadamiasz sobie że zmokliście. Zapinasz spodnie, a ona całuje Cię w policzek. Zerka na zegarek.
- O Boże, piętnaście po... Pospieszmy się. Jeszcze nie do końca przytomny przekręcasz kluczyk w stacyjce.
- Daleko? - pytasz. Powoli wracasz do rzeczywistości. - Nie - mówi ona - na Kolorowej. Ruszasz i uświadamiasz sobie, że jest niezła naprawdę - Kolorowa jest kawałek dalej, dosłownie kilometr. Uśmiechasz się sam do siebie. Skręcasz. Przy skrzyżowaniu dostrzegasz faceta pod parasolem.
- Tutaj - mówi ona, a Ty zatrzymujesz się. Otwiera drzwi i wysiada. - Dziękuję - mówi zanim trzaśnie drzwiami - za podwiezienie - i uśmiecha się. Jeszcze jesteś lekko oszołomiony, stoisz na awaryjnych i słyszysz jak oddalając się rozmawiają, że zmokła, że nie wzięła parasola, że ten cholerny deszcz.... Ruszasz.