1. Czerwony balonik


    Data: 15.09.2018, Autor: Somebody, Źródło: Lol24

    Patrzą, jakbym była kolejnym balonem, proszącym się o przebicie. Może nim jestem - jaskrawym kawałkiem gumy, zagubionym w czasoprzestrzeni niby bezmyślnie puszczony latawiec. Ostrzą igły, by radośnie zostawić mnie dziurawą, płaską i pustą wewnątrz. Chwytam miękki materiał sukienki, pilnując, aby nie podjechała zbyt wysoko. Czuję chłód klimatyzacji na okrytych czarnymi kabaretkami udach. Wysokie szpilki o obcasie cieńszym niż nóżka kieliszka, dodają mi pewności każdym nadprogramowym centymetrem. Zamykam oczy, wolno odliczając uderzenia mojego serca. Szybkie tętno stanowi ostatni bastion sumienia, ostatni alert przed atakiem bomb. Ignoruję go z pełną nieświadomością konsekwencji. Wypinam uniesione bardotką piersi. Czerwień sukienki opina je niby druga skóra. Stawiam precyzyjne kroki, stopa za stopą, w jednej linii, wzdłuż zadymionego lustra. ‘Co tu robisz? Co ty tu, kurwa, robisz? ‘ pyta oszalałe serce, galopując niczym spłoszony koń. Nie odpowiadam. Nie potrafię. Stoją pod ścianą, sącząc alkohol. Podchodzę niepewnie, słaba jak płomień świecy. Żartuję, rozmawiam, piję - bystra, szczęśliwa, uwodzicielska. Zdeterminowana, by zwrócić jego uwagę. Pochwycić spojrzenie demonicznie ciemnych oczu i już nie puścić. W końcu mnie dostrzega. Ocenia wartość mojej ostentacyjnie bezwstydnej kreacji, wodząc po niej wzrokiem bardziej intensywnym niż dotyk dłoni. Unosi brew. Z aprobatą? Dezaprobatą? Rozbawieniem? Spuszczam kurtynę wytuszowanych rzęs, czując się jak skarcona uczennica. ...
    ... Przygryzam wargę, zapominając o szmince. Smak pomadki zostaje mi na języku. Uśmiecha się, obejmując moją talię. Ma silną, pewną rękę. Schrypniętym głosem rzuca ‘Chodź’. Idę. Tego przecież chciałam. Słyszę zgrzyt zamka, brzmiący niczym brutalnie przerwany akord harmonijki. Materiał sukienki rozlewa się krwawą kałużą u moich stóp. Plecami przywieram do lodowatych kafelek.
    
    Nosi dziś koszulę - prosty fason, emanujący niewymuszoną elegancją arystokraty. Głodnymi ustami ściera z moich warg wspomnienie szminki. Nie mam wystarczającej cierpliwości, aby rozbrajać równy szereg guzików. Rozrywam na nim ubranie jak nienasycona nimfomanka. Któryś plastikowy żołnierz nie wytrzymuje napięcia, staczając się po posadzce. Oplatam udami obiekt moich wstydliwych pragnień. Wzdycha, podtrzymując mi pośladki. Jest taki teatralny. Może rozminął się ze swoim powołaniem. Jako artysta…
    
    - Po co przyszłaś? - pyta, a ja milczę zaszachowana własną nieśmiałością. Co niby miałabym odpowiedzieć? Przyszłam do ciebie, po ciebie, dla ciebie, dla siebie?
    
    Ssam jego dolną wargę, by uniknąć odpowiedzi. Odpycha mnie, stawiając na rozchwianych szpilkach. Zapija irytację haustem wódki. - Dlaczego?!
    
    Odstawia szklankę z głośnym trzaskiem. Siadam, zmęczona obcasami, zmęczona sobą, zmęczona nim…
    
    - Przepraszam. - mówię cicho. Zbyt cicho. Rozpina pasek szybkim, niebezpiecznym gestem.
    
    - Dopiero zdołałem cię zapomnieć. - warczy poprzez zaciśnięte zęby. Zdejmuje spodnie i buty. Czasami przeraża mnie jego fatalistyczne ...
«12»