1. Orgię lizania


    Data: 21.10.2018, Kategorie: Lesbijki Autor: alladyn, Źródło: Fikumiku

    Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Do przysłów zawsze odchodziłam z rezerwo... Nie raz i nie dwa nacięłam się zwłaszcza na te, które próbowały przepowiadać pogodę. Pamiętam, jak jakieś cztery lata temu po tym, jak „Barbara była po wodzie" zaplanowałam sobie święta w górach przekonana, że czeka mnie wyjątkowo śnieżne Boże Narodzenie, Ale gdzie tam, Lało jak z cebra całe dwa tygodnie. Wróciłam do domu wściekła i poprzysięgłam sobie nigdy już nie wierzyć w żadne przysłowia. To, od którego zaczęłam tę opowieść wydawało mi się szczególnie idiotyczne. Jestem kobieta racjonalną i dla mnie nie byłby to problem ilości kucharek, tylko organizacji pracy w kuchni. Przekonałam się, jak bardzo się myliłam. Mój brat właśnie skończył studia i zamierzał hucznie obchodzić wejście w „poważny" etap życia, Tym bardziej, że przy okazji zamierzał się ożenić. A oczywiście przed ślubem postanowił urządzić wieczór kawalerski. Szykowała się niezła impreza, l oczywiście jak to przed takimi imprezami okazało się, że trzeba przygotować jakąś masę żarcia. Byłam przerażona. Na szczęście mój kochany braciszek pomyślał o tym problemie i wszystko zamówił w pobliskiej restauracji. Okazało się, że zapomniał o tym, co miało być atrakcją wieczoru, czyli o torcie. W przeddzień imprezy wpadł do mnie jak po ogień z paniką w oczach. Cóż było robić – postanowiłam pomóc. Większość z moich koleżanek była w jakiś sposób związana z kolegami mojego brata. Albo siostry, albo dziewczyny, niektóre już nawet żony, Do ...
    ... tego jego wybranka była również jedną z moich serdecznych przyjaciółek. Wygnałam brata z domu. Powiedziałam mu, że tytko będzie nam przeszkadzał. Nawet nie oponował. Koło szóstej po południu byłyśmy już wszystkie sześć - Alicja, Danka, Ela (narzeczona mojego brata), Julia, Olga i ja. Wzięłyśmy się ostro do pracy. No może nie tak ostro i nie od razu. Zaczęłyśmy od wypicia drinka na rozgrzewkę. Potem drugiego... Kiedy wreszcie wzięłyśmy się do pracy byłyśmy lekko wstawione, l strasznie wesołe. Objęłam komendę w kuchni. Alicję, Dankę i Olgę oddelegowałam do robienia ciasta, a ja z Julią i Elą wzięłyśmy się za krem. Wesoło nam było strasznie. W pewnej chwili zaczęła opanowywać mnie „głupawka". Dostałam ataku histerycznego śmiechu i nie mogłam się powstrzymać, Śmieszyło mnie wszystko – od brudnych od mąki po łokcie rąk Danki (ta to się zawsze w kuchni musi uświnić jak czterolatek przy stole), po kropkę z masy cukrowo-żółtkowej na czubku nosa Julii. Czara przepełniła się, gdy Olga schyliła się pod stół, bo coś jej upadło, W tym momencie ze stołu potoczyło się jajko i spadło prosto na jej głowę. O mało nie popłakałyśmy się ze śmiechu. Wszystkie poza Olgą, która wstała, popatrzyła na nas ze złością w oczach, zanurzyła dłonie w roztartych jajkach i rzuciła się na nas. Zanim się zorientowałyśmy, byłyśmy całe wymazane. Ale zabawa nam się spodobała. Po chwili wszystkie mazałyśmy się nawzajem, wykorzystując i dłonie, i łyżki, i inne kuchenne akcesoria. W trakcie tego mazania poczułam się ...
«12»