1. Bez wahania


    Data: 26.10.2018, Kategorie: Nastolatki Autor: anonim, Źródło: Fikumiku

    Pewnego dnia nieoczekiwanie ogłosili w szkole, że w związku z remontem czegoś tam (nie pamiętam, chyba sieci cieplnej) nie będzie dalszych lekcji i możemy iść do domu. Było to ledwie po drugiej lekcji i perspektywa spędzenia prawie całego dnia w domu, nad książkami, pod czujnym okiem mamy nie napawała mnie optymizmem. Postanowiłem wymyślić sobie jakieś przyjemniejsze zajęcie na tych kilka godzin. Koledzy namawiali, żebym poszedł z nimi na piwo, ale pomimo, że jestem i zawsze byłem wielkim smakoszem tego złocistego, pienistego napoju bogów, nie skusiłem się, bowiem już kiełkowała w mojej głowie inna myśl. Jako się rzekło w poprzednich odcinkach, szalały we mnie hormony, ale od zapachu i smaku piwa wolałem zapach i smak ... nnnno takiego różowego, wilgotnego pączuszka. Wszystkie moje rozerotyzowane zmysły zwróciły się w kierunku kuzyneczki Hanusi... Przypomniało mi się, że jakieś dwa czy trzy dni temu, w rozmowie telefonicznej z moją mamą, ciocia coś wspomniała o jakiejś grypie, czy też anginie, która zmogła Hanię i nie pozwoliła jej iść do szkoły. Przypomnienie tego faktu podziałało na mnie jak ostroga; sam nie wiem, kiedy znalazłem się w autobusie linii 101 zmierzającym na Saską Kępę! A pies drapał grypę, najwyżej się zarażę (i załapię kilka dni wolnych od szkoły!!), ale jest duże prawdopodobieństwo zastania Hanulki samej w domu: obydwoje jej rodzice pracowali. Trochę niepewną ręką dzwonię do drzwi i niecierpliwe nasłuchuję.... Jest!!!! Słychać kroki w przedpokoju i ...
    ... szczękanie zamka. Oczy Hanusi zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe i jeszcze większe ze zdziwienia. - O! Cześć! Coś się stało? Boże, chyba nic złego! Wydawała się być trochę przestraszona. Wyciągnąłem zza pleców mały bukiecik kolorowych kwiatków. - Puścili nas z budy. Mam wolne i pomyślałem, że odwiedzę chorą – trochę skłamałem, boć przecież nie jej choroba była celem moich odwiedzin. - Jakie ładne! Dziękuję! Wejdź wreszcie, nie stój tak w drzwiach, bo zimno leci. Hanusia miała na sobie uroczy, różowy szlafroczek frotte i włosy w cudownym nieładzie. Emanowało z niej ciepło i rozleniwienie. Przytuliłem ją czule i pocałowałem w usta. Z nieskrywaną radością oddała pocałunek, przywierając zarazem całym swoim cieplutkim i takim „milusim” ciałkiem do mnie. Nagle zwinnie wyśliznęła się z moich objęć, cała zaróżowiona i podekscytowana - Nie stójmy tak w przedpokoju – powiedziała poprawiając odruchowo włosy – napijesz się może herbaty? Nastawię wodę, a ty wejdź do pokoju. Poza tym nie wypada przyjmować gościa w szlafroku; ogarnę się nieco – paplała w podnieceniu – Gdybyś się nudził, to przejrzyj tygodniki, są na stoliku przy telewizorze. Popchnęła mnie lekko do pokoju, a sama odfrunęła w przeciwną stronę i po sekundzie usłyszałem zamykane drzwi do łazienki. Leniwie i bezmyślnie przewracałem kolorowe kartki tygodników. Niejako oboczem świadomości zarejestrowałem fakt, iż nie słyszałem dźwięków nastawiania czajnika z wodą na herbatę, które powinny dobiec mnie z nieodległej w końcu kuchni. Gdy ta ...
«123»