1. Dziwka - część 9 - Taksi


    Data: 22.11.2018, Kategorie: Geje Autor: MeskaDzivka, Źródło: Pornzone

    Mówią, że wszystko dobre co się dobrze kończy. Nie wiem, czy mogę się zgodzić. Wracając spod Monachium większość drogi przespałem. Do głosu doszło zmęczenie. Rzadko sypiam w samochodzie. Podświadomy lęk zmusza do wpatrywania się w światła. Nawet tylne siedzenie nie przynosi ulgi. Aśka również nie spała. Większość drogi wierciła się obok, jadła pistacje, szeleściła słabo widocznymi kartami tygodnika, jakby na złość, żeby zaakcentować że nie śpi. Muszę przyznać jedno. Nigdy nie powiedziała o tym, co działo się przez te kilka dni. Zapytana uciekała w branżowe ogólniki, było ok, nic nadzwyczajnego, wyszło w porządku. Bałem się, że powie coś więcej? Nie. We wszystkim co robimy jest nie nazwana solidarność. Im więcej się dzieje tym mocniej zamykamy nawias wspomnień oscylując wokół trywialnie brzmiącego „to co za drzwiami zostaje za drzwiami”.
    
    Bezpośrednim efektem wycieczki był fakt, że kurwienie się na pokojach pani Ewy znacznie częściej urozmaicały wizyty w hotelowych pokojach, wynajętych apartamentach i podmiejskich willach. Referencje od Tomasza otwierały kolejne drzwi wrzucając półkę wyżej z czego skwapliwie i ja i moja szefowa korzystaliśmy. Pierdolenie się za wyższą stawkę różni się tylko opakowaniem. Musisz o siebie bardziej zadbać, założyć lepsze ciuchy, rozmowę ubarwić odrobiną ogłady a później, gdy siadasz okrakiem na kutasie cena jaką zapłacono za twoje ciało nie ma znaczenia. Jebiesz się tak samo.
    
    Na wyjazdy woził Naręczem, taksówkarz. W przeszłości milicjant, ...
    ... dwukrotny rozwodnik, hazardzista. Zdrobnienie było żartem. Mareczek dawno już przekroczył mickiewiczowskie czterdzieści i cztery. Grzeszył nadwagą choć masywna postura dodawała mu powagi i pasowała do funkcji kierowcy ochroniarza. Znał wszystkich, był wszędzie i tylko życie poskładało się nie tak jak powinno – jeździł taryfą oszukując na liczniku i woził dziwki do klientów. Dziewczyny komentowały erotoman gawędziarz. Rzeczywiście, dowcipy i anegdotki którymi ubarwiał podróż nie należały do grzecznych.
    
    Był późny listopad. Miasto grzęzło w popołudniowych korkach potęgowanych mrokiem i opadem lepkiego śniegu. Blacharze zacierali ręce, co chwila mijaliśmy mrugające awaryjnymi ofiary drobnych stłuczek. Mareczek wiózł mnie pod Konstancin. Pracownik jednej z ambasad, korzystając z wyjazdu żony i dzieci postanowił przypomnieć sobie, całkiem wbrew swojej religii smak moich ust i zalety tyłka. Cała nocka, wspólne łóżko, chrapanie, rano szybka powtórka na dobry początek dnia i o dziewiątej romantyczne pożegnanie, do następnego razu.
    
    Zanim minęliśmy Trasę Łazienkowską poznałem wyniki kolejki ligowej wraz z komentarzem na temat sędziowania, złodziei, marnych piłkarzy biegających po burdelach – tu akurat miał sto procent racji i podsumowanie wydarzeń w polityce. Z trzech opowiedzianych kawałów dwa znałem już wcześniej, ale sposób w jaki opowiadał każdorazowo skłaniał do śmiechu. Zawsze jechał z dużym zapasem czasu. Stawał w okolicy i czekał pilnując, by na miejsce spotkania przyjechać ...
«123»