Dziwka - część 23 - Ściana
Data: 27.11.2018,
Kategorie:
Anal
Sex grupowy
Oral
Bisex,
Autor: MeskaDzivka, Źródło: Pornzone
Monotonie senną podróż ożywiły góry. Klaus pogwizdywał. Nucił skrawki obcych melodii i szalał tnąc zakręty, redukując co chwila biegi, depcząc gaz na wyjściu z wiraży. Prowadził brawurowo lecz pewnie. Samochód posłusznie piął się serpentynami, uwijał w zakrętach, z wściekłym rykiem wyprzedzał tulące się pobocza auta. Muszę oddać – jakikolwiek znak ograniczający prędkość stawiał samochód dęba i z przepisowym co do kreski wskazaniem na tablicy toczyliśmy się leniwie aż przepisy znów pozwolą wdusić pedał gazu w podłogę. Po tylu spędzonych wspólnie godzinach nadal nie znałem celu podróży. Mógłbym nazwać to naiwnością bądź, dla poprawy nastroju, zawodowym chłodem. Jakie ma to znaczenie? Bagaż na siedzeniu pasażera, prezent, zabawka, maskotka zabrana na wycieczkę bez prawa głosu. Klaus tematu celu wyjazdu nie podnosił. Uznałem, że zadawanie pytań odbierze jako tchórzostwo bądź brak profesjonalizmu. Zapłacone, towar odebrany, usługa – czymkolwiek będzie, w końcu w jakimś stopniu mu ufam – będzie wykonana a klient zadowolony. cipa to cipa, dupa to dupa, chuj to chuj. Dzień jak co dzień, nie panikuj.
W sennym F. zarządził postój. Zostawił mnie przy stoliku jedynej kawiarni na rynku i odszedł na bok zadzwonić. Uśpione kamieniczki czekały, aż z turkotem, po brukowanej ulicy przetoczy się automobil Cesarza Franciszka. Gołębie ignorowały wolno idącego kota. Kot ignorował gołębie, świat i ciemniejące nad wzgórzami chmury zwiastujące burzę. Szum fontanny podkładał tło pod dźwięk z rzadka ...
... przejeżdżających samochodów. Byłem w dziwnym nastroju. Działo się wszystko i nie działo się nic.
- Mam taki prośba.
Głos Klausa wyrwał mnie za kataleptycznego zawieszenia. Przekręcane końcówki i mieszane słowa były zabawnym urozmaiceniem.
- Za dużo ty nie mówić a reszta będzie wiedział co.
Sen urwał się.
- oczywiście.
Niespodziewanie pogładził mnie po głowie.
- Dopije to jedziema.
- Już kończę.
Za F. opuściliśmy główną drogę skręcając w labirynt lokalnych dojazdówek wplecionych w gęsty las porastający wzgórza. Chmury zdążyły już nadciągnąć. Pierwsze krople deszczu przebijały korony drzew. Uderzając w maskę i szyby błyszczały w świetle reflektorów. Klaus znał drogę. Nie uruchomił nawigacji. Na krzyżówkach skręcał pewnie. Za mostkiem rozwieszonym ponad kipielą górskiego strumienia zjechał w prawo, w wąską szutrową drogę pnącą się w górę krawędzią wąwozu. Ponaglany burzą zmierzch zapadł szybko. Dukt zamykała brama. Ktoś czekał. Blada lampka na filarze ogrodzenia zamigotała. Po kilku sekundach stalowe drzwi bramy rozsunęły się. Kilkaset metrów dalej las otwierał się szeroką polaną zamkniętą bryłami budynków. Duży dom o pałacowej architekturze tonął w mroku. Klaus zaparkował przy przybudówce, wysiadł. Oparty o samochód rozprostował się z wyraźnym zadowoleniem kierowcy, który po długiej podróży dotarł do upragnionego celu.
- Wysiada.
Powietrze pachniało deszczem, liśćmi i nocą. Nie pytając wyjąłem tak jak on torbę z bagażnika i trzymając się o krok ...