1. It wasn’t meant to be like this – "Znalezione nie kradzione"


    Data: 08.12.2018, Autor: agnes1709, Źródło: Lol24

    ... imprezowiczów, którzy w środku nocy postanawiają sobie poruchać. Jak coś, dzwoń do Rity, ja mam sprawę do załatwienia. Będę u siebie – oznajmił Kris i nie czekając na dalsze wywody barmana, migiem zniknął za drzwiami.
    
    – Zobaczmy – mruknął pod nosem, gasząc silnik i chciał odblokować komórkę, lecz urządzenie zażądało hasła. – Kurwa – warknął wkurzony, rozejrzał się po okolicy, po czym przekręcił kluczyk i ruszył w kierunku przedmieść.
    
    Pod stary zaniedbany dom otoczony masywną bramą dojechał po kwadransie i minutę później już dzwonił domofonem.
    
    – Czego? – usłyszał niezadowolonego typka.
    
    – Otwieraj, mam robotę dla ciebie – odparł Kris, szczerząc żeby do wiszącej nad jego głowa kamery.
    
    – Kurwa, jest dwunasta w nocy – burknął koleś i zamek się odbezpieczył.
    
    Zatrzask w drzwiach wejściowych także puścił, gdy tylko chłopak się zbliżył i po chwili Kris znalazł się w ciemnym, zimnym holu.
    
    Widział, gdzie iść, zjechał więc windą, pokonał kolejny, surowy klimatem korytarz i wszedł do przytulnego, przyciemnionego pomieszczenia, w którym jedynym źródłem światła były porozstawiane wszędzie monitory.
    
    – Panienki też pukasz w tej krypcie? – zadrwił wesoło Kris, zawisając nad głową szczupłego chłopaka.
    
    – Jest klimat, nie? – odparł wesoło farbowany blondyn i na powrót odkręcił się na krześle, kierując wzrok w ekran. – W lodówce jest piwo.
    
    – Urosła – zaśmiał się Blackie, dotykając rosnącej w ogromnej doniczce, dorodnej konopii.
    
    – Dobrze ją odżywiam – rzucił ...
    ... radośnie haker. – O co chodzi? Mam dużo roboty, więc się streszczaj.
    
    Kris położył komórkę przed nosem kolegi i zasiadł obok z butelką w dłoni.
    
    – Mam rozumieć, że zamknięta? – stwierdził gospodarz.
    
    – Tak. Chcę wszystko… znaczy, co się da.
    
    Chłopak w odpowiedzi przeciął Krisa pretensjonalnym spojrzeniem, sugerując dobitne: „Do mnie ta gadka?”.
    
    – I Chi… potrzebne mi to na wczoraj.
    
    – Dobra, zajrzyjmy – haker podłączył telefon do komputera i zaczął przebierać palcami po klawiaturze.
    
    Nie minęło pół minuty, jak na ekranie wyświetliły się jakieś dziwne napisy.
    
    – Czyj to telefon? Amatorszczyzna – rzekł Chick, którego przydomek bez dwóch zdań pochodzić musiał od koloru włosów na jego głowie. – Nic tu nie ma, kilka wiadomości i sporo kontaktów, żadnych zdjęć, plików. – O, to jest ciekawe – rzekł blondyn, odwracając monitor w kierunku gościa. „Valerie Street 1119, Holly Field – odebrano” – Chi przejechał palcem po ekranie. – I tu podobnie: „Masterson St. 20 – oczekuje”. – Co to, kurwa? Po co trzymać gorące adresy? Kurwa, czyj to telefon, nie chcę tu przypału – warknął haker.
    
    – Możesz mi to skopiować? – zapytał Kris, ignorując żale kumpla.
    
    – Oj, Blackie, narób mi lipy... – westchnął Chi, włożył w port pendrive i wcisnął klawisz. – Psy mają mnie na oku.
    
    – Wyluzuj, wiem, co robię – rzekł spokojnie brunet, choć był poddenerwowany faktem, że ma telefon Leo. A jeśli ten wróci?
    
    – No mam nadzieję – mruknął Chick i wstał po piwo.
    
    – Zrobione – haker wręczył ...