1. Krew orka, cz. 5


    Data: 07.02.2019, Autor: ReyRey, Źródło: Lol24

    Cały dzień spędzała Adela na modlitwie oraz pracy, przerywanej dwoma posiłkami. Siostry zakonne, okazuje się, nie są tak świątobliwe gdy tylko zachodzi słońce. Gdy tylko zapada noc siostry naginają śluby czystości. Przełożona zakonu uważała, że ograniczały się one jedynie do mężczyzn.
    
    - Złożyłyśmy śluby "Nie oddam się więcej z własnej woli żadnemu mężczyźnie ". Reguła nic nie wspomina o nas... Miłość homoseksualna jest piękna i czysta. Niemożliwe, by poczęto przez nią nowe życie, służy jedynie rozkoszy. I to jest w niej piękne - pogłaskała kota, który ocierał się o jej łydkę, mrucząc i prężąc grzbiet - Rozbierz się.
    
    Powiedziała to tak beztrosko, tak obojętnie, że Adela nawet nie pomyślała by się sprzeciwić.
    
    Choć spieszyła się jak mogła, to haftki i guziczki stały się jakoś nieporęczne i ciasne. Rozbieranie trwało denerwująco, ale elfka nie sprawiała wrażenia kogoś, komu się spieszy.
    
    Już bez żadnego kawałka materiału na ciele Adela położyła się na polecenie Matki na łożu.
    
    Ta znalazła się obok niej, całkowicie ubrana, nawet w butach. Jej dotyk uspokajał, a palce uczyły i rozkazywały. Dłonią pouczyła ją co ma zrobić, posłuchała ją, nawet chętnie.
    
    Sprawiła, że pieszczoty zmusiły Adelę do jęku, do przygryzienia warg. Do gwałtownego, wstrząsającego całym ciałem spazmu.
    
    A potem odeszła.
    
    Wstała i wyszła z pokoju, zostawiając ją rozpaloną, dyszącą i rozdygotaną.
    
    I tak miało być przez następne kilka miesięcy, aż Adela nie zakończy ...
    ... nowicjatu.
    
    Teraz zwinęła się w kłębek i załkała.
    
    Ze wstydu i z upokorzenia.
    
    -----------------------------------------------------------------------------------------
    
    - Ufam ci - powiedział - I nigdy nie zapomnę tego, co było między nami. Ufam ci, Zirean. Nie zostanę z tobą, ale chyba też cię kochałem... Na swój sposób...
    
    - Arthos? Czy to pożegnanie?
    
    - Już wyzdrowiałem. Muszę ruszyć w drogę.
    
    - Musisz mi opowiedzieć co się stało później. Bo nie pozwolę ci odjechać bez dokończenia opowieści.
    
    - No tak... Sir Ereys wziął mnie w niewole i...
    
    - Zaczekaj - przerwała. - Powiesz mi to później. Teraz, przeproś mnie za to, że chciałeś odjechać.
    
    Zdjęła futro, rzuciła je na krzesło. Złapała go za kołnierz i ciągnąć go za sobą, na siebie. Arthos chwycił ją za kark, podciągając suknie i zorientował się, że ta nie założyła pończoch. Ani majtek
    
    -----------------------------------------------------------------------------------------
    
    Zza flankujących gościniec wierzb wyłoniły się dwie dziwaczne postacie.
    
    Obaj mężczyźni nosili kaftany, wielkie, aksamitne berety, jedwabne pończochy, skórzane trzewiki z klamrą pośrodku stopy.
    
    Obaj też nosili na plecach ogromne, dwuręczne miecze.
    
    Wyglądaliby śmiesznie. Gdyby nie to, że wyglądali strasznie.
    
    Żaden z nich nie uczynił chociażby ruchu w stronę rękojeści, ale Arthos zauważył, że cała jego eskorta oprócz Sir Ereysa momentalnie jakby się skurczyła, spotulniała.
    
    - Co was prowadzi, panowie? - zapytał jeden z jadących ...
«12»