1. Gdy nie ma w domu dzieci to...


    Data: 07.02.2019, Kategorie: Klasycznie Autor: Siwy, Źródło: Fikumiku

    Ach te urlopy! Wiecie jak to jest? Urlop z żoną i synem (10 lat) – super, urlop z żoną, synem i rodziną żony (w podobnej konfiguracji) – ekstra! Nie ma to jak wspólny dwutygodniowy odpoczynek, chłopcy zajmują się sobą, dorośli też mogą więcej i swobodniej zrobić, dwa samochody, więcej rąk do pomocy itp. Ale jednej rzeczy nie da się tak łatwo załatwić, w tak szerokim gronie „letników” skupionych na przestrzeni dwukondygnacyjnego domku nad jeziorem, chodzi oczywiście o seks! W ciągu dnia za bardzo sobie nie pobzykasz, bo zniknięcie dwóch osób byłoby zauważalne i podejrzane, a dzieci już zbyt duże na poobiednią drzemkę, w nocy też nie poszalejesz, bo w mazurskiej ciszy każdy dźwięk dobrze słychać, jakby wszędzie dookoła były niewidzialne mikrofony… A napięcie rośnie, czemu sprzyjają okoliczności. Nie dość, że sam masz na sobie tak niewiele odzieży, że aż korci by ją zdjąć, nie dość, że słońce pobudza krążenie i ukrwienie skóry, nie dość, że wszędzie dookoła kręcą się jakieś mniej lub bardziej rozebrane laski, to jeszcze przez cały dzień jesteś „narażony” na oglądanie ponętnych kształtów własnej żony, odzianej jedynie w dwuczęściowe bikini. Tak blisko nagości i tak daleko zarazem, tyle widać jak na dłoni, a jednak to co najmilsze i najbardziej podniecające wciąż pozostaje zakryte. I masz tą żonę na wyciągnięcie dłoni i nic, embargo, w myślach już ją rozbierasz, pieścisz, posuwasz, a rzeczywistość „skrzeczy”… Pewnie znacie to z autopsji, co? W takich sytuacjach warto jednak być ...
    ... cierpliwym, bo przecież „nagroda” za to jest wielka! I tak właśnie było pod koniec naszego tegorocznego relaksu na Mazurach. Zdarzyło się bowiem, że żona nie chciała jechać „gdzieś” na obiad, bo „ile można łazić po knajpach”, ja też nie chciałem (ale z zupełnie innego powodu), chciał za to nasz syn (bo uwielbia przebierać w daniach z restauracyjnych menu). Ucieszyłem się zatem gdy żona zaproponowała by syn pojechał z resztą rodziny, („a my coś sobie zjemy tutaj”), a potem zrobiłem dyskretny wywiad, by ustalić gdzie jadą – czytaj: jak długo ich nie będzie Okazało się, że powinniśmy być sami przez około 90 minut, nieźle! Coś tam już można w tym czasie „podziałać”! Gdy tylko pomachałem odjeżdżającym, upewniłem się, że wyjechali z terenu ośrodka i zamknąłem drzwi do domku, skierowałem swe kroki do żony. Stała akurat w salonie, przy stole i przesuwała krzesła rozstawione we wszystkich kierunkach. Popchnąć? – zaproponowałem. – Po co? Daj spokój, są lekkie, dam radę – odpowiedziała ze zdziwieniem, nie łapiąc mojego żartu. – Popchnąć…CIEBIE? Powtórzyłem zagajenie, podchodząc jednocześnie do żony i obejmując ją od tyłu. Poczułem jak zadrżała i głośniej wciągnęła powietrze. Wiedziałem już, że coś z tego będzie. Byliśmy wreszcie sami, oboje niemal nadzy, ja miałem na sobie jedynie szorty i slipy, żona wspomniany już dwuczęściowy kostium i teraz całym sobą mogłem czuć jej fantastyczne, dodatkowo rozgrzane słońcem ciało, a ona na pewno czuła jak z przodu robię się coraz „twardszy” i jak ...
«1234...»