Bielizna 15
Data: 17.04.2018,
Autor: batavia, Źródło: Lol24
... wiedział, że ci nie wierzę. Figli żadnych nie będzie. A jutro pojedziemy do tej twojej miłości. Ja chcę w końcu wiedzieć, co znaczę dla ciebie.
Próbował się do niej przytulić – o nie zdrajco kładź się, a ja położę się za tobą.
Leżał i rozmyślał zdenerwowany, próbował coś jeszcze mówić, tłumaczyć, ale mu nie pozwoliła. Przytuliła się do niego i zadowolona obejmując go, zasnęła.
Gdyby chociaż przez moment mógł zobaczyć jej twarz, zdałby sobie sprawę, że jest w tym zarzucie coś dziwnego, niepasującego do całego przebiegu dnia.
Rozmyślał, kto mógłby coś takiego, jej powiedzieć – Dominika myśl pojawiła się niespodziewanie. Tak ona byłaby do tego zdolna. Mogła przecież naopowiadać, że ich coś łączy. Myśl co jej zrobi, jak ją spotka, rosła w jego wyobraźni do granic horroru. Sam nie wiedział, kiedy zmęczony rozmyślaniami nad zemstą zasnął.
Gdy obudził się rano, jej już w łóżku nie było.
Przeszedł do kuchni, gdzie zastał Basie siedzącą nad filiżanką kawy.
- Dzień dobry skarbie – spojrzał na jej minę i mimo woli wrócił do wczorajszej rozmowy – naprawdę myślisz, że mógłbym z ciebie zrezygnować dla innej?
- Idź się, wykap i ubierz, nie chce z tobą rozmawiać. Za godzinę pojedziemy się spotkać z tą twoją miłością. Ciekawe co wtedy powiesz?
- Ty naprawdę mówisz poważnie – jeżeli do tej pory miał jakieś wątpliwości to teraz zdał sobie w pełni sprawę, że ona nie żartuje. Zdenerwowanie, wręcz jakaś wściekłość na nieznanego sprawcę kłamstwa wróciła w ...
... dwójnasób.
- Zatłukę – wydusił przez zaciśnięte usta. Dostrzegł jeszcze ironiczny uśmiech Basi i poszedł do łazienki.
Dopiero teraz zasłaniając usta, dusiła się ze śmiechu. Jego zdenerwowanie złość na sprawcę pomówienia cieszyły ją jak małe dziecko. Z trudem hamowała rozbawienie. W końcu wycierając łzy, opanowała się i wróciła do roli zdradzonej dziewczyny.
Przyszedł ubrany i widać było, że jest podenerwowany. Najpierw chodził po kuchni, by w końcu zrobić sobie kawę. Usiadł naprzeciwko Basi, już chciał zacząć rozmowę, gdy ona ostentacyjnie wstała od stołu.
Nerwowo spoglądał na zegarek. Dochodziła jedenasta.
- Jedziemy czas to wszystko wyjaśnić. Chce, żebyś wiedział — poprosiłam Krzysztofa, żeby przyjechał z Ewą.
- Basiu…
- Mówiłam ci, nie odzywaj się do mnie. Idź już do samochodu, ja zaraz przyjdę.
Poszedł do samochodu jak zbity pies. Wiedział, że jest to nie prawda, ale gdzieś w głębi bał się, jaką ktoś uknuł intrygę, by ich rozdzielić. Czy będzie w stanie udowodnić, że to nieprawda? Przecież liczy się tylko Basia.
Po dłuższej chwili ujrzał Basie wychodzącą z domu z dwoma torbami podróżnymi. Wrzuciła je do bagażnika i usiadła za kierownicą.
- Co jest w tych torbach?
- Twoje rzeczy. Nie będziesz mieszkał więcej ze mną. Dosyć tych kłamstw, a ja ci wierzyłam. Byłam głupia.
Jeżeli do tej pory tliła się w nim jeszcze jakąś nadzieją, że to wszystko to żart to teraz pękła jak mydlana bańka.
Złapał za kierownice – Basiu jak mam ci udowodnić, że to ...