1. W sercu boru


    Data: 04.12.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    Biegłam. Biegłam w szpilkach, nie było łatwo na leśnej dróżce… Biegłam… Nie dlatego, że chciałam uciec. Chciałam, żeby mnie gonił. Żeby słyszał szelest mojej peleryny, jak ostrzeżenie. Jak zaproszenie.
    
    Gałęzie smagały mi ramiona, gorset wbijał się, ale nie przestawałam. Czułam go tuż za sobą. Szurał pazurami po ściółce. Warczał. Zbliżał się.
    
    Wiedziałam, co mnie ściga. Nie człowiek. Nie bestia. Coś pomiędzy. Cień z legend szeptanych przy ogniu. Wilk. Grożny. Samiec. Nie ten z bajki. Ten prawdziwy. Dziki, atawistyczny. Ten, który bierze, nie pytając.
    
    Potknęłam się — specjalnie? — i upadłam na kolana, dłonie wplątały się w mech. Wtedy poczułam jego obecność. Ogromny cień nade mną. Zgrzyt zębów. Smród futra i żaru. A jednak… coś we mnie drżało nie z lęku. Z oczekiwania.
    
    Nie odwracałam się. Czułam jego oddech na karku, ślinę skapującą na moje nagie plecy, bo kaptur zsunął mi się z głowy. Gorset ledwo trzymał się na wiązaniu. Każdy mięsień w moim ciele wołał: „Uciekaj!”. Ale ja szeptałam w myślach coś zupełnie innego.
    
    — Wilku… — wydusiłam. — Błagam… Jestem taka bezbronna. Oszczędź moją cnotę.
    
    Warknął. Jego pazury dotknęły mojego biodra. A ja… przymknęłam oczy.
    
    Pazury musnęły moją skórę, ostrożnie, jakby testował, ile może. Zadrżałam. Gorset był już rozluźniony, kilka wiązań puściło przy upadku. Każdy oddech — jego i mój — zdawał się drżeć w powietrzu, jakbyśmy oboje byli zwierzętami, gotowymi skoczyć, rozedrzeć, wpić się w siebie.
    
    Nie dotykał mnie ...
    ... jeszcze naprawdę. Ale czułam go. Całą sobą.
    
    Był ogromny. Gorący. Prawie słyszałam bicie jego serca, jak echo w lesie. Czasem mruczał nisko, dźwiękiem, który miał w sobie groźbę i… obietnicę. Oddech łapał mi się w gardle. I wtedy przesunął łapą po moich plecach. Wolno. Płasko. Z siłą, która mogła mnie połamać — ale nie zrobiła tego. Jeszcze nie.
    
    Czułam, jak wilgotne powietrze otula mi kark, jak jego pysk zbliża się do mojej szyi. Instynktownie przechyliłam głowę, odsłaniając ją, jakby to był rytuał — jakby mówiła: „Bierz”.
    
    I wtedy zawarczał. Tuż przy moim uchu. Czułam jego zęby tak blisko skóry, że całe ciało napięło mi się do granic. Nie ze strachu. Ze zmysłowego szaleństwa.
    
    — Nie… — jęknęłam. — Błagam… Wiem, że chcesz mnie posiąść… wiem, że chcesz zatopić we mnie twój straszny pazur… Ale ja jestem taka delikatna… a ty taki brutalny… Nie wytrzymam tego. Moja kobiecość tego nie zniesie…
    
    Moje dłonie grzebały w mchu, jakby szukały zakorzenienia. Kolana wpijały się w ziemię. Gorset zsunął się niżej, piersi były na wierzchu, drżały razem ze mną.
    
    Widziałam jak zaborczo gapi się na mój biust… jakby chciał pożreć moje cycki… Bałam się, że je podrapie… pomiętosi drapieżnie…
    
    Czułam, jak mnie obejmuje – nie rękami, nie jak człowiek – ale siłą obecności. Dominacją. Zwierzęcą pewnością, że należę do niego.
    
    Nie musiał mówić.
    
    Jego łapy objęły mnie od tyłu, zaskakująco pewnie. Pochylił się nade mną, tak że całe jego futrzaste, potężne ciało przycisnęło mnie do ziemi. ...
«12»