Listy do ... - cz. 5
Data: 26.05.2018,
Autor: Szarik, Źródło: Lol24
Wiesz przecież jak lubię stare drzewa. Urzekł mnie ten czereśniowy stary sad, który wynalazłaś tak niedaleko naszego domu. Zakochałem się w nim. Wczesną wiosną gdy pokryły go kwiaty, już wiedziałem, że będę chciał tu przeżyć coś szczególnego. Dziś właśnie nadszedł ten czas. Ubrałaś zwiewną sukienkę, rozpuściłaś włosy. Kosz już gotowy, koc też. Brodząc w wysokiej trawie docieramy na miejsce. Rozkładam koc, szykując nasze gniazdko. Letnie słońce grzeje, wiaterek łagodzi jego skwar, ciszę przerywa jedynie szum liści. Kładziesz się oddając błogiemu lenistwu, lecz mimo to czujnie śledzisz każdy mój ruch. A ja zawzięcie zbieram dojrzałe czereśnie, kładąc wszystkie obok Ciebie. Myślisz, że nie widzę jak mi je ukradkiem podjadasz? Lecz dość tego moja panno. Siadam przy Tobie i rozpinam guziczki sukienki. O zgrozo dla mej cierpliwości! Zemsta projektanta. Lecz warto, bo coś mówi mi, że i Ty uszykowałaś coś dla mnie. Zżera mnie ciekawość. Jeden po drugim, raz za razem, guziczek za guziczkiem. Powiększam mozolnie przestrzeń obnażonego ciała. Oswobodziłem już piersi, dotarłem do brzuszka. Twoja mina i wesołe oczka mówią, że niespodzianka już blisko. Jeszcze tylko kilka chwil bym ją poznał. Drżę z podniecenia, aż wreszcie jest. Docieram do tych czarnych delikatnych majteczek, które dostałaś na urodziny. Ledwie skrywają Twój skarb pod przeźroczystą tkaniną. Dokładnie tak jak wyobrażałem sobie je kupując, choć nie, to kłamstwo, wyglądają, Ty wyglądasz w nich zachwycająco. Jak pogodzić to z ...
... moim planem jednak? Kusisz jeszcze mocniej. Obracasz się na brzuszek. Wypinasz na mnie ten jędrny tyłeczek, podciągając do góry sukienkę. Cienkie paseczki zbiegają się na koronkowej aplikacji, skrywając i zachęcając równocześnie. Muszę jednak je zdjąć, choć czynię to z żalem. Pomagasz mi w tym jednak, bo znasz mnie wiedząc, że nie będziesz żałować. Całuję pośladki, gestem dając znak byś znów położyła się na plecach. Zdejmujesz przy tym i sukienkę leżąc teraz przede mną już całkiem naga i bezbronna. Zaczynam układać na Tobie owoce, rozgryzając na połowę te, które chcą umknąć z Twoich wypukłości. Tworzę fantazyjny wzór na piersiach, z centralnymi punktami na brodaweczkach. Dalej droga na południe, przez płaski brzuszek na małym przystankiem na pępuszku. Robię linię odcięcia w miejscu gdzie zaczynają się zazwyczaj kłaczki. O to jednak też zadbałaś, jest gładko, miękko i pachnąco. Układam dalej aż do wilgotnej szczelinki. Nie mogę jednak zbyt długo podziwiać swego dzieła bezczynnie. To co z takim mozołem układałem teraz znika w mych ustach, to znów w Twoich przenoszona wraz z pocałunkami. Gdy pożeram zachłannie te z brodawek, celowo przygryzam je. Syczysz z bólu i podniecenia. Wciągam tę umieszczoną w pępku, składając pocałunek gorący. Coraz dalsza droga między owocami a Twymi ustami. Porzucam ją więc i zajmuję się dolnymi wargami. Płyniesz już wilgotnością. Twój smak miesza się ze smakiem czereśni. Przywołujesz mnie co chwila na górę by spijać tę mieszaninę z mych ust. Ku memu ...