1. Ciemny układ. cz.2.


    Data: 21.06.2019, Autor: MadamM, Źródło: Lol24

    - Chciałbyś być moim wybawcą, a to jest różnica i doskonale wiesz, że nie o to mi chodziło, więc nie zgrywaj bohatera. – Położyłam ręce na talii i stanęłam prosto, oczekując odpowiedzi.
    
    Nieznajomy uniósł wysoko brew, a w kącik ust błąkał mu się seksowny, leniwy uśmiech. „Kiero nie patrz na niego. No nie patrz kretynko!” kiedy jest to zbyt ciężkie do urzeczywistnienia. W szczególności, że facet doskonale wiedział, jak wzbudzić ogromne zainteresowanie wokół własnej osoby. O zgrozo! On doskonale wiedział, jak jest niedorzecznie przystojny. Wietrze interesuje starcie tytanów.
    
    - Zadziwiająco intrygująca osoba z ciebie… Kiero, ja nie muszę zgrywać żadnego bohatera. To nie w moim interesie, ale jak będziesz grzeczna, to może prędzej czy później uda ci się lepiej zrozumieć kwintesencje rzeczy. Póki co pozostaje ci gdybanie, co byłoby gdybyś grzeczniej się do mnie odnosiła. – Co za dupek, kretyn, arogant i Bóg jeden wie, kim jeszcze jest ten wpatrzony w siebie impertynent.
    
    Miałam dosłownie ochotę zacząć tupać stopą o podłogę, ale zdobyłam się na coś bardziej imperatywnego.
    
    - Posłuchaj mnie, ty bezimienny chamie! Jeżeli myślisz, że trafiłeś na kolejną małomiasteczkową dziewuchę, którą urzekną twoje tanie teksty rodem wyjęte z podrzędniej gazety, to grubo się myliłeś! – Wymierzyłam w niego, prawie całą dłoń. Byłam dosłownie na skraju wybuchu nerwicy. – Byłabym wdzięczna, jakbyś zszedł mi z drogi i nigdy więcej się na niej nie pojawiał, bo w przeciwnym wypadku nie ręczę ...
    ... za siebie.
    
    Na jego twarzy pojawił się igrający coraz bardziej na moich zszarganych nerwach, lekki uśmieszek.
    
    - Nigdy nie mów nigdy, skarbie. Póki co tylko sprawiłaś, że mam jeszcze większą ochotę utemperować te ponętne usteczka i cięty języczek. – Zacisnęłam szczękę i powstrzymywałam się przed rzuceniem się w jego stronę z pięściami. – Do zobaczenia, Kiero Michele, wkrótce… Obiecuję ci to. – Uśmiechnął się szeroko i odszedł, pozostawiając mnie w stanie całkowitego otępienia.
    
    ***
    
    Taksówka wynajęta, przez mojego szefa Dylana Withacera, zatrzymała się zaraz pod siedzibą pracy. Właśnie tutaj miał odbyć się dzisiejszy bankiet charytatywny, którego gospodarzami jest nasza marka WITHACER&COMPANY, jedna z najlepiej persewerujących agencji reklamowych w Ameryce.
    
    Od dwóch miesięcy pełniłam zaszczytną mi partycypacje, a mianowicie zostałam prawą ręką Dylana i nie musiałam tego dokonywać przez łóżko, jak większość współpracowników rozpowiada, a wystarczyła odrobina kreatywności i poświęcenia czasowego by tego dokonać.
    
    Wysiadałam z taksówki i powolnym krokiem, aby sytuacja, która miała miejscem przez moim blokiem nie powtórzyła się. Powędrowałam w stronę oszklonego z każdej strony wieżowca, gdzie promienie słoneczne obijały się, nadając mu okazałego charakteru.
    
    - Michele... Kiero Michele! – Usłyszałam za sobą tupot szpilek i odwróciłam się.
    
    Zobaczyłam z daleko biegnącą do mnie idealnym krokiem Samanthę. Kurwa jak ona to robiła, że nawet poruszając się szybciej, ...
«123»