Pewnego razu na siłowni (1)
Data: 30.05.2018,
Kategorie:
Geje
Autor: tornado1029, Źródło: Pornzone
Zaczyna się niewinnie, ale to tylko preludium. Trochę z własnego doświadczenia, trochę dodane. Ciąg dalszy nastąpi jeśli się spodoba ;)
Oto moja pierwsza próba.
***
Do pójścia na siłownię zmuszałem się od ponad dwóch lat. Od czasu, gdy zacząłem pracować w mojej obecnej firmie, na nic nie miałem czasu. Na nic, oprócz roboty, ma się rozumieć. Mówi się, że nie ma zbyt wielu miejsc pracy dla arabistów. Fakt, zaraz po studiach nie było łatwo. Co z tego, że arabski miałem bardzo dobry, jeśli na linii biznes polsko-arabski mało co się jeszcze w Polsce działo. Tym bardziej byłem szczęśliwy, gdy w moim mieście natknąłem się na ofertę polsko-tunezyjskiej firmy, która właśnie otwierała swoje podwoje na polskim rynku. No ale jak wiadomo, gdzieś musiał tkwić haczyk. Może i jedyna tak firma na rynku, za to pracy do, za przeproszeniem, zajebania. Nic więc dziwnego, że siedzący tryb życia jaki prowadziłem od czasu, gdy zostałem biurwą, niekorzystnie zaczął odbijać się na mojej sylwetce. Straszyć nie straszyłem. Krótko przystrzyżony, męski szatyn z „3-dniowym” nazwijmy go, zarostem, na którego zgolenie nigdy nie pozwalał rano czas, przy wzroście 184cm - 78 kilo, klata jeszcze dość ładnie zarysowana, solidne ramiona i konkretny biceps, no ale kaloryfer gdzieś już niestety zaniknął. Kutas konkretny, grube 18cm. Tu kompleksów nie miałem. Pewnego dnia po prysznicu stanąłem na waleta przed lustrem w pokoju i stwierdziłem, że mimo że tragedii nie ma, to muszę znów wziąć się za siebie i ...
... to migiem. Za młody jestem, żeby w wieku 27. lat wyhodować piwny brzuchol i zapuścić się jak stary dziad. Na to zawsze będzie czas.
Następnego dnia po pracy obiecałem sobie, że mimo zmęczenia przejdę się do nowootwartej siłki, rzut beretem od mojego domu. Stwierdziłem, że jak nowa, to sprzęt będzie dobry a i może jakaś zniżka na dzień dobry też się trafi. No i proszę, miałem rację. W pomalowanej na granatowo, obstawionej opakowaniami witamin i odżywek białkowych recepcji, młody, krótko ścięty byczek, na oko mój rówieśnik, poinformował mnie, że w ramach promocji siłownia może mi zaoferować kilka atrakcyjnych ofert członkostwa. „A co Ty możesz mi zaoferować w ramach promocji, Tomuś?” – pomyślałem z szelmowskim uśmiechem na ustach, wpatrzony w plakietkę przypiętą na jego piersi. A zaoferować mógł na oko całkiem sporo. Udami zdołałby chyba miażdżyć kokosy, a ramionami roztrzaskiwać wielkie beczki po winie. „Kawał ciała. Wiedzieli, kogo postawić na pierwszej linii.” – komplementowałem w myślach strategię marketingową właścicieli.
Zdecydowałem się na roczne członkostwo, co spotkało się z widocznym zadowoleniem ze strony Pana Byczka. Trzeba mu przyznać, że bardzo umiejętnie przekonywał. Kto wie, może miał od każdego członka jakiś procent? A może chodziło mu po głowie zupełnie coś innego... Czas miał zweryfikować moje domysły.
Przez kilka pierwszych dni było jako tako, po japońsku. Mięśnie napieprzały, gdy wstawałem rano do pracy, ale wiedziałem, że chwilowy ból zaowocuje ...