Walka z wiatrakami cz. III
Data: 12.08.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: valkan, Źródło: Fikumiku
Tylko poprzez doświadczenie śmierci człowiek może w pełni zakosztować życia. Nie pamiętam kto wypowiedział te słowa, ale po półrocznym pobycie w Afganistanie zgadzając się z tą sentencją, zakosztowałem dosyć sporo tego życia. Dla mnie misja w tym kraju była głupia i bezsensowna tak jak wszystko to, co robili Talibowie i inne grupy powstańcze. Na moich oczach zginęło tak wielu bojowników i cywili, w dodatku niepotrzebnie. Na początku służby pomyślałem, że będzie to krótka wyprawa i szybki powrót do domu, do ukochanej. Wmawiałem sobie, że to w końcu tylko sześć miesięcy i zleci w okamgnieniu. Chyba, że bym zginął, oczywiście. Jednak nawet gdyby się tak stało, umarłbym szczęśliwy. Niestety dni spędzone tutaj ciągnęły się w nieskończoność. Każdy następny wydawał się być dłuższy od poprzedniego. Sił dodawała mi myśl o Majce, to, że czeka z utęsknieniem na mój powrót do kraju i oczywiście świadomość tego, że kocha mnie ponad życie. Będąc tak daleko od niej zrozumiałem, że wszystko może istnieć. Również wieczna miłość. Bo człowiek potrzebuje takich rzeczy, potrzebuje wiary, że ktoś o nim myśli i się opiekuje. Boże, jak ja ją bardzo kocham. Ta myśl pojawiała się każdego dnia w czasie mojego pobytu w Afganistanie. Pierwsze tygodnie misji były bardzo spokojne i nudne. Razem z Tomkiem praktycznie nie opuszczaliśmy bazy. Najpierw mieliśmy się zaklimatyzować i przyzwyczaić do nowego miejsca. Służący tutaj żołnierze dzielili się na dwie grupy. Jedni zachwyceni pobytem tutaj. Widać było, że ...
... rozpierała ich energia i chęć walki. Drudzy, to ludzie przebywający tu z konieczności. Widać było, że to nie jest miejsce dla nich, mieli to wypisane na twarzach. Smutek, tęsknota, a nawet strach. Ja znajdowałem się gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami. Tęskniłem, to fakt, nawet bardzo. Jednak nie czułem się tu całkiem obco, szkoła oficerska w jakimś stopniu przygotowała mnie do takich przygód. Mój przyjaciel Tomek stał na czele tej pierwszej grupy. Czuł się tutaj jak ryba w wodzie. To jest urodzony wojownik. Nie lękał się niczego, ani nikogo. Zawsze powtarzał: - Po co żyć, jeśli nie czujesz, że żyjesz? Po miesiącu nudnej służby w bazie, zostaliśmy z Tomkiem przydzieleni do jednostki wykonującej misje wywiadowcze. Przeszliśmy i zwiedziliśmy wiele kilometrów tego dziwnego dla mnie kraju. Wiedziałem, że to, iż czynimy dobro, nie oznacza, że zło nas nie odnajdzie. Nikt nie jest skazany na zwycięstwo. Mogliśmy wygrać, ale równie dobrze mogliśmy zginąć. Jednak głównie były to spokojne akcje, tubylcy nie robili większych problemów, niż tych jakich się spodziewaliśmy. Sytuacje w których musieliśmy używać broni, niekoniecznie z niej strzelając, mogłem policzyć na palcach obu rąk. Wbrew pozorom misja w Afganistanie pod względem bojowym, upłynęła dla mnie dość spokojnie. Zdecydowanie więcej działo się po wykonaniu zadania i powrocie do jednostki. Rzadko kiedy spędzaliśmy wieczory w barakach. Tak jak w latach spędzonych w wojsku, w zwyczaju mieliśmy wypady do barów po zapadnięciu zmroku. ...