Niezapomniana kolacja
Data: 21.09.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
... kilku mężczyzn obejrzało się za nią.
*
– „Głupio to wszystko wyszło” – myślała, wracając przez las godzinę później. Była wściekła na siebie. Panowie już wypili po drinku albo dwóch i byli w humorze. I chyba nastawieni na więcej niż wspólną kolację. Jej takie tempo nie odpowiadało. Wraz z kolejnymi toastami sytuacja stawała się coraz bardziej niezręczna. Siedziała jak na szpilkach. Ale uwaga blondyna była już jednoznaczna, prawie wulgarna. Wolała zakończyć spotkanie po godzinie, zanim zacznie się robić nieprzyjemnie. Kiedy wstawała, żegnając się w pośpiechu, blondyn mocno chwycił ją za rękę, odezwał się niegrzecznie, więc po krótkiej szarpaninie wyrwała rękę i prawie wybiegła z restauracji. Inni przyglądali się temu, co dzieje się przy ich stoliku. Rozwścieczony blondyn chciał ruszyć w jej ślady, ale starszy kolega w porę interweniował. Zdenerwowana wracała do ośrodka i ciągle analizowała sytuację przy stoliku.
Nagle zatrzymała się. Odwróciła głowę i mimo woli krzyknęła. Na ścieżce, jeszcze w sporej odległości, dojrzała zarys dwóch męskich postaci. Niedawni znajomi podążali za nią! Przestraszyła się. Poczuła jak serce kołacze jej ze strachu. Z wrażenia wręcz zamarła na chwilę. Dość szybko zbliżali się. Świadoma grożącego jej niebezpieczeństwa otrząsnęła się z odrętwienia. Ponownie ruszyła biegiem przed siebie. Mężczyźni zauważyli ją i też zaczęli biec.
Właśnie mijała skrzyżowanie dwóch ścieżek, które oznaczało, że niedługo pokona jedną trzecią trasy do ośrodka. ...
... Przed nią było jeszcze około 500 metrów, a wcześniej małe wzniesienie, które teraz w oddali jawiło się jak mur. Po kolejnych kilkudziesięciu metrach mijała zakręt, kiedy nagle wypadł w jej kierunku mężczyzna. Błyskawicznie rzucił się na nią i zaraz, jak rażony piorunem, upadł na ścieżkę. Zawył z bólu. Gwałtownie odskoczyła z krzykiem i nieporadnie, ale najszybciej jak potrafiła, pobiegła przed siebie.
Wściekły napastnik, nadal stękając z bólu i przeklinając, powoli podnosił się, otrzepując z piasku dżinsy i koszulkę. Po chwili, zwabieni krzykiem, podbiegli do niego dwaj kompani.
– Już miałem dziwkę, ale wyjebałem nogą o jakiś korzeń – wystękał wściekły. – Chyba złamałem palce – dokończył żałosnym tonem.
Obydwaj zignorowali żale przeklinającego kolegi. Teraz uważnie rozglądali się.
– Idź ścieżką, a my rozdzielimy się. Spotkamy się przed wzniesieniem – powiedział młodszy i pobiegł w prawo, starszy, atletycznie zbudowany, bez słowa ruszył w lewo. Wspólnik, z wydatnym brzuszkiem, ciągle stękając, karnie ruszył przed siebie, podpierając się znalezioną gałęzią.
Już widziała pagórek, za którym ścieżka będzie lepiej widoczna, dzięki blaskowi lamp ośrodka. Zdjęła sandałki, które znacznie spowalniały ucieczkę i trzymając je za szpilki w jednej ręce, a torebkę w drugiej, biegiem ruszyła przed siebie.
Zasapana zatrzymała się i rozejrzała. Miała wrażenie, że gdzieś w oddali dostrzegła jakiś ruch. Wytężyła wzrok, ale teraz niczego nie zobaczyła. Nagle usłyszała z lewej ...