SIEDZIAŁEM OKRAKIEM NA DRABINIE Część III
Data: 28.11.2019,
Kategorie:
Anal
Geje
Pierwszy raz
Autor: Yake01, Źródło: xHamster
... że z winy ojca, który był zlewem i to dlatego wylądował na WAM-ie, a nie w jakieś Akademii Medycznej. Robi wszystko żeby go wywalili, ale to nie takie proste. Było sympatycznie. Wypiliśmy kawę, spaliliśmy paczkę fajek, bo nie było pacjentów. Już się żegnając powiedział:
– Janusz, myśl trochę. Szkoda czasu.
No, i trochę się działo. Jesienne koty, kurwica Starego, a nadchodził listopad, już byłem osobą rozrywaną, gdy swój centymetr i chustę pokazał wszystkim Rychu. Każdy stary mnie zaczepiał, jęczał, prosił o przysługę. Nie byłem w stanie tego zrealizować. Znalazłem Rycha i powiedziałem mu, że nie chcę nikogo obrażać ani wybierać komu coś tam zrobię. Powiedziałem, że namaluję jeszcze trzy chusty i z pięć centymetrów, bo i tak to robię w nocy, kryjąc się przed Politrukiem. Stwierdziłem, że zrobimy losowanie, kogo wylosuje temu namaluję.
Na początku listopada przyszedł śnieg i mróz. Jednego wieczoru musiałem pełnić służbę podoficera dyżurnego na kompanii, bo w międzyczasie dostałem jedną belkę na pagony.
Dowiedziałem się kto dziś pełni funkcję oficera dyżurnego. Traf chciał, że to sierżant Tocki. Tocki to typowy zlew, mały, gruby, z czerwonym ryjem, miał jednak niebywałą zaletę, że był leniem. Po capstrzyku nie widziałeś go do pobudki, spał w pokoju oficera dyżurnego w sztabie. Już wiedziałem, że spędzę noc z twarzą wtuloną w blat biurka. Przejęcie służby, potem kocurki wysłałem na rejony, toaleta capstrzyk i spokój. Docieranie w salach szło pełną parą. Dziadka Rycha ...
... poinformowałem, że to mi wisi, byle by po żandarmerię nie trzeba było dzwonić i pomoc medyczną.
Dziś padał śnieg i było zimno. Jeszcze nie chciało mi się spać i za dużo działo się na kompanii. Wszyscy wiedzieli kto ma służbę oficera. Usiadłem przy biurku i rozwiązywałem krzyżówkę. Usłyszałem pukanie do okna w szczycie holu tuż koło mojego biurka. W pierwszej chwili nie poznałem, kto to puka, czyli kto ma wartę na trzeciej zmianie przy bramie koszar. To był Rafał więc uchyliłem okno.
– Piździ dziś strasznie – powiedział.
– No, jebie niemożebnie – dodałem.
– Zrobisz kawę lub herbatę wartownikowi, ty dobry człowiek – uśmiechnął się. Kurwa, te jego sarnie oczy sprawiają, że dużo więcej bym zrobił.
– A co chcesz, Rafał? Kawa, herbata, mocna czy słabsza? Mam w chuj kawy, bo chusty maluję.
– Jak tyle masz, to narób mi ty takiej siekiery, a fajki masz, bo moje na wartowni?
– Pewnie, masz pal – podałem papierosy i zapalniczkę. Ktoś pizdnął drzwiami na końcu korytarza i biegł do kibla. To był Małpiszon:
– Kurwa, zamknij okno, bo piździ – krzyczał
– Melduj cioci, wartownika poje – rzuciłem w odpowiedzi.
– Jak masz, daj dwie łyżki cukru – domagał się zza okna Rafał. Robiłem nam te kawy, a morda mi się sama cieszyła, jak to mówią w wojsku.
– Masz, pij, ostrożnie.
– Dobra, mocna, nie chce mi się tam samemu stać przy bramie. Pogadamy? – zapytał
– Pewnie – odpowiedziałem, choć bardziej prawdziwe byłoby „z rozkoszą”.
– A dasz fajki jeszcze?
– Masz ...