Parafialny outsider
Data: 01.12.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: orfeusz, Źródło: SexOpowiadania
... interesowało?- To, co interesuje całą zatroskaną społeczność naszej parafii.- To znaczy? I nie musi ksiądz mówić do mnie takim telewizyjnym językiem. Wolę prościej.- Są wyraźnie zatroskani twoim sposobem prowadzenia się.- Ja się prowadzę dobrze, nikomu nie wadzę.- Oni, to znaczy parafianie, są innego zdania i mają, tak sądzę, rację, wiele racji, powiedziałbym, że mają całkowitą rację, bo to wbrew prawom natury, a że ta jest przez Stwórcę dana, to Jego prawom w karygodny sposób się sprzeciwiłeś.- W takim razie - zerwał się Józek - idę do konfesjonału.- Możesz otworzyć duszę przede mną tutaj, w ławce.Józek popatrzył na proboszcza podejrzliwie. Irek, ten student, też jak chciał dobrać się do jego tyłka, to mawiał: musisz się najpierw otworzyć, bo inaczej nie dam rady wepchnąć nawet małego palca.- Mówiąc o tym otwarciu, ksiądz ma na myśli...? - zawiesił pytanie w próżni dla upewnienia się, czy intencje proboszcza nie pokrywają się przypadkiem z błąkającą się w zakamarkach czaszki nadzieją. Lecz klecha srodze go rozczarował.- Rozmowę, Józek, rozmowę, zwyczajne otwarcie wnętrza przed duszpasterzem. Rozumiesz?I poklepał go, prawie po ojcowsku, po ramieniu.Ksiądz zniknął potem na moment w zakrystii, a Józek ukląkł przed konfesjonałem. Przez cały czas myślał o ewentualnych pytaniach, które może zadać proboszcz. Przez moment utkwił spojrzenie w twarzy świętego Antoniego, bo wierzył, że ten święty może mu pomóc w opresji. Zdawało mu się przez moment, że święty głębiej nań wejrzał, ...
... jakby się uśmiechnął i nawet puścił oczko, i już, już miał zacząć sprowadzać Józka na dobrą drogę. Dobrą? Józek ocknął się raptem. Dobrą, to znaczy taką, jaką za dobrą uważała większość, czyli wszyscy parafianie. Tylko Józek dobrze wiedział, ile pruderii kryły krzyczane przez ludzi słowa.Po chwili zjawił się proboszcz. Józek przywdział maskę zakłopotania, jakby autentycznie żałował za to, co zrobił. Przybliżył twarz do kratki. Zaraz też począł się zastanawiać, po raz setny z rzędu, po co te kratki i jeszcze folia na nich? Kumple, gdy ich jeszcze miał, nabijali się, że aby księdzu ktoś przypadkiem do ucha nie napluł albo żeby nie było czuć bijącego z ust odoru wczorajszej bereluchy lub piwa, bo wielu parafian przed pójściem do spowiedzi miało zwyczaj wypić kilka głębszych. Zwyczajny strach. Przecież wiadomo, Bóg jest potęgą.- Jesteś gotowy - spytał wreszcie proboszcz, choć Józek był już przekonany, że ksiądz zrezygnuje z poznawania nowej tajemnicy, bo jak sądził, jest to dla duchownego coś nowego.- Jestem - odparł po namyśle.- Otwarty?- Spróbuję.- Zatem słucham.- Co by księdza interesowało?- Czy to prawda?- Że co?- Że jesteś...- Że jestem... co?Józek postanowił nie ułatwiać proboszczowi zadania.- Żeś... jak to powiadają...Proboszczowi to najważniejsze nie mogło przejść przez gardło, a Józek jeszcze bardziej zaparł się w sobie.- Nie bardzo wiem, o co księdzu chodzi...Proboszcz odchrząknął, zebrał resztki odwagi.- Jesteś pedziem - powiedział to jakoś sztucznie. (A może - pomyślał ...