Pozegnanie lata - 1.
Data: 10.12.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
Część 1/2.
Zdarzyło się to przed wieloma laty.
O komórkach nikt wtedy nawet nie myślał, „wybrańcy” posiadali telefony stacjonarne i wydarzeniem było, jeżeli ktoś kupił drogi czarno-biały telewizor. Kolorowe to była dopiero odległa przyszłość, którą w ogóle trudno było sobie wyobrazić.
To była druga połowa sierpnia, upalnie. Wówczas najchętniej biegałem na basen albo w większej grupie pakowaliśmy się do autobusu i nad jezioro za miastem! To była wyprawa. Wszyscy po 16, 17 lub 18 lat. Tworzyliśmy raczej luźną grupę znajomych, znaliśmy się ze szkoły, bądź z bloku, z rzadko organizowanych prywatek, ale w tym przypadku chętnie spędzaliśmy ze sobą wolny czas. Przecież podczas roku szkolnego było go znacznie mniej. Tak się złożyło, że było w niej 6 dziewczyn i tyle samo chłopaków, a w tym gronie sześcioro tworzyło 3 pary.
Na zakończenie wakacji, a jakże, kara, czyli urlop rodziców! Wyjazd do ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem z rodzicami. Dzisiaj taka sytuacja nie byłaby już możliwa, ale wówczas... Większość jechała, bo otrzymała skierowania z naszego zakładu pracy, chociaż z różnych powodów. Ten zakład to był główny pracodawca w naszym regionie i mieście, więc większość pracujących mieszkańców naszego miasta była tam zatrudniona. Inni wykupili sobie taki turnus. Rodzice Anki i Andrzeja pracowali w innym zakładzie, a też dostali skierowanie do tego samego ośrodka. Taki był wybór! Ośrodek nie był przesadnie duży. Dwupiętrowy murowany budynek mieszkalny, takie „pudełko” ...
... bez balkonów, plus obszerna stołówka i to w zasadzie była cała infrastruktura. Jednorazowo budynek mieścił chyba około 120 osób w dwuosobowych pokojach. Na tamte czasy raczej luksusowe warunki. Część pokoi była tańsza, bo toaleta i prysznice były wspólne na piętrze.
*
Pogoda dopisała, więc sporo opalaliśmy się, pływaliśmy. Ale wszystko co piękne, też ma swój koniec. Ostatnia sobota w ośrodku, więc zabawa w stołówce. Wyjazd w poniedziałek po śniadaniu. Wiadomo, w niedzielę trzeba odespać imprezę. To zasada niezmienna od wieków i niezależna od ustroju. Wszyscy dorośli planowali udział w tej uroczystej pożegnalnej kolacji. Nasze mamy, i nie tylko nasze, szykowały się jakby to miał być zabawa sylwestrowa. Mieli wrócić sporo po północy albo raczej wczesnym rankiem. Ostatnia impreza podczas urlopu i okazja, żeby dobrze zabawić się. Ot, takie huczne pożegnanie z latem.
My solidarnie zostaliśmy. Zgodnie ustaliliśmy, że nie będziemy siedzieć w sali razem ze staruchami.
– Może jeszcze poloneza każą nam tańczyć? – zadrwiła Ania. Wszyscy odmówiliśmy, a rodzice, nieoczekiwanie, zgodzili się bez większych oporów.
Mieliśmy swoje plany. Chcieliśmy zrobić ognisko po drugiej stronie jeziora. Dostaliśmy zgodę, bo obiecaliśmy, że wrócimy najpóźniej o pierwszej w nocy. Komórek wtedy nie było, więc zakładaliśmy, że będziemy wracać nawet z zapalonymi latarkami, żeby na wodzie było nas już widać. Wypożyczając łódki, dostaliśmy lampy naftowe. Prowiant, saperki i drobiazgi zapakowaliśmy ...