Sen Marty o Mikołaju. (Aktualizacja)
Data: 24.06.2018,
Autor: Historyczka, Źródło: Lol24
Przyśniło mi się, że odwiedził mnie Mikołaj, potężny chłop, który dostał się do mnie przez komin.
-Przeszorowałem ci komin! - rzekł tubalnie i patrzył lubieżnie na mnie, uśmiechając się z dwuznaczności tego co powiedział.
Stał przy kominku, przy którym suszyły się zwisające dwie moje pończochy - jedna czerwona, druga czarna - para od kabaretek. Obie pończochy - wstyd się przyznać - typowe "dziwkarskie".
Aż usiadłam na łóżku z wrażenia. Niesforna spódniczka wykorzystała to, by się nieco podwinąć, ukazując pończoszki...
Zorientowałam się jak seksownie jestem ubrana. Idealnie na mikołajki. Czerwone szpileczki, czerwona spódnica, a pończochy i bluzka - białe.
-A czy byłaś grzeczną dziewczynką?! - tubalnie znowu mentorskim tonem grzmiał, świdrując mnie sprośnymi oczkami.
-Pewnie grzeszyłaś! Nie uchroniłaś swej czci niewieściej i cnoty... I dałaś jakiemuś chłopakowi!?
-Takkk... Niestety... nie uchroniłam swojej czci... dałam...
-A zatem rózga! - był bezlitosny - podwijaj spódnicę do góry!
Posłusznie wypięłam się i zadarłam kieckę wysoko.
-Jeszcze wyżej! - komenda została wydana tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Czułam, że chcę być bardzo uległa... Że bardzo tego chcę.
Zarzuciłam spódnicę powyżej pupy. Wyjątkowo skąpe stringi, z białej koronki, nie osłaniały zbytnio mojej pupy...
Głośny świst informował o zamaszystym razie.
-Auuaaa! Boli... - płaczliwym głosem demonstrowałam swą bezradność.
Kolejny świst.
-Ach! Auuuuuć!
Masowałam ...
... wypiętą pupę prowokacyjnie.
Rózga upadła na podłogę. W jaj miejsce nastąpił zamaszysty klaps.
-Auuuuu! Moja biedna pupa... - biadoliłam.
-Sprawdźmy, jaka biedna...
Zaczął mi ją masować, ale tylko chwilę, wnet począł ją brutalnie macać.
-Ale masz duże dupsko! Pewnie po to, żeby dobrze amortyzowało podczas rypania!
Ściskał mój tyłek jak w imadle. Jego palec zawędrował już do mojej szparki.
-A jaka ciasna ta twoja piczka!
Sapał.
-Za jednym zamachem sprawdzimy amortyzację pupy i poradzę coś na tą ciasnotę.
Moje protesty na nic się nie zdały.
Ciężki pastorał Mikołaja wylądował w mojej delikatnej dziurce.
Był okrutny... Moje jęki w ogóle go nie wzruszały... A może... nawet dopingowały!
-Ho ho ho! - wykrzykiwał w rytm swych nielitościwie potężnych pchnięć!
Sekundował mu jakiś dzwoneczek przyczepiony do jego stroju.
-Czy będziesz.... już grzeczną... dziewczynką? - między sapaniami wysyczał.
Jego wielka broda szorowała mnie po szyi, plecach.
-Ochh.... Tak... Ojej! Będę... Aaaaaa! Grzeczną... Aaaaa! Aaaaa! Dziewczynką... Ochhhhh!
Myślałam że twardy pastorał przebije mnie na wylot.
-Święty.... Ochhh! Mikołaju... Aaaaaaa! Aaaaaa! Błagam... Ochhh! Nie tak mocno... Auuuu!
Jednocześnie, czułam jakby uderzenia wielkich jąder o mój tyłek...
-Ho! Ho! Hooooooooooooo! Nie bój, nie bój dziewucha! Jeszcze jest Rudolf. Renifer! On też cię wyrucha! - wierszykiem, śmiejąc się wykrzyczał Mikołaj.
Za oknem hulał wiatr, ale przebijał się jakby ...