1. Wakacje u Cioci na wsi


    Data: 13.04.2020, Autor: fantasta, Źródło: Lol24

    Znalezione w sieci, autor wojec pt "Lato u Cioci Krzysi"; nie wiem czy tu było i ktoś już je czytał. Ci, którzy nie czytali będą mieli ciekawą lekturę.
    
    *******************************************
    
    Ciotka Krzysia. Wszyscy w rodzinie tak ją nazywali. Była to bardzo ładna i niezwykle elegancka kobieta. Miała 33 lat, a od prawie trzech była wdową. Wujek Krzysiek zmarł ledwo w pół roku po zdiagnozowaniu raka, pozostawiając jej spory dom i kilkanaście hektarów pod szkłem. Sama ciotka w moich oczach była obrazem doskonałości kobiety. Była wysoka, miała pełne okrągłe piersi no i pośladki doskonale podkreślające kobiecość. Wszystko miała tam gdzie potrzeba i w doskonałych proporcjach. Nic nie trzeba było w niej zmieniać. Twarz miała pogodną oczy brązowe, usta pełne i lekko garbaty nos. Jej czarne włosy zawsze połyskiwały. Seksowna, białe zęby i uśmiech mogący zniewolić i nakazywać wszystko.
    
    Dopiero przygotowując listę gości na wesele swego starszego brata zobaczyłem, że naprawdę na imię ma Ella. No tak… rodzice zawsze mówili, że jadą do Krzyśków, odwiedzaliśmy też Mareczków i Witków. Jednak tylko w jej przypadku imię zaadoptowane po mężu przyjęło się naprawdę i wszyscy w rodzinie zamiast nazywać ją Elą, mówili do niej Krzysia.
    
    Owego pamiętnego lata skończyłem podstawówkę i zaliczyłem weryfikację do technikum. Po nich rozpoczęły się upragnione wakacje.
    
    - Tomku, a może pojechałbyś trochę do ciotki? Ona taka samotna. – zapytała matka.
    
    Pomysł spodobał mi się od razu. ...
    ... Dla wyjaśnienia: Ciotka (a wcześniej też i wujo) nie mieszkali w jakiejś zabitej dechami dziurze, gdzie wraz ze świerszczami gasną ostatnie światła, ale w przyzwoitej wsi mogącej obecnie aspirować do miana małego miasteczka. Wówczas jednak było tam niemal wszystko. Asfaltowa droga, stała komunikacja i doskonale zaopatrzony sklep były wszystkim, czego potrzebowali mieszkańcy.
    
    Był czwartek, więc od razu na dugi dzień spakowaliśmy się i pojechaliśmy na miejsce. Pamiętam ten dzień tak dokładnie jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Była dziesiąta rano a już nie dawało się wysiedzieć w wolno jadącym samochodzie. Jedynie otwarte w pełni szyby nieco poprawiały sytuację.
    
    Pamiętam dokładnie kamienie pykające pod kołami samochodu i ten mocny zapach ziół. Nie wiem jak oni to robili, ale w lecie zawsze ogródek pachniał przepięknie. Gdy podjechaliśmy pod wejście, słońce paliło niemiłosiernie, a zegarek wskazywał równo 13.00.
    
    - No… jesteśmy. – wymamrotał ojciec zmęczony zarówno upałem jak i drogą.
    
    - Świetnie, że przyjechaliście – przywitała nas ciotka – teraz tutaj nie daje się wytrzymać, a co dopiero w miejskim betonie.
    
    Po zwyczajowym powitaniu zatargałem swój bagaż na górę. Zawsze sypiałem w tym samym pokoju. Na pierwszym piętrze, naprzeciw schodów obok łazienki. Pokój był naprawdę duży miał może z 18 metrów kwadratowych i dwa okna. Jedno z nich wychodziło na ogród, a drugie na drogę dojazdową i fragment podwórza. Łóżko było naprawdę duże i wygodne. Do dyspozycji miałem ...
«1234...34»