Dziwka - część 3 - U Pani Ewy
Data: 08.05.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: MeskaDzivka, Źródło: Pornzone
Wszystko się kręciło. Sygnał na pager, telefon i jak nic nie stało na przeszkodzie po kilku godzinach lądowałem w łóżku. Hotele, mieszkania, domek pod miastem, pensjonaty. Kilkanaście spotkań w dwa miesiące. Nauczyłem się sprawnie zakładać gumkę, po rozmowie o przebierankach kupiłem byle jaką, ale własną bieliznę i tandetną perukę, przywykłem do połykania odkrywając, że lepiej szybko i sprawnie połknąć niż trzymać długo w ustach. Byłem dziwką – w dzień grzecznym studentem a popołudniami i wieczorami wypiętą cipą nadstawiającą się starszym chujom. Karol z Jackiem dotrzymali słowa, zamawiali mnie co dwa tygodnie. Kilku innych klientów też powtórzyło spotkania. Byłem dziwką, która się podoba.
- Marcinku, mam prośbę.
- Przepraszam cię, ale dziś jest rodzinna historia i zupełnie nie dam rady się wyrwać.
- Nie, nie, nie chodzi o dziś.
Jesienna pogoda i deszcz. O osiedlowej budce zacząłem myśleć „moja budka”. Ilekroć Krzysiek puszczał sygnał na pager szedłem na zakupy, do kolegi, przejść się i dzwoniłem dowiedzieć się kto i gdzie chce zrobić sobie dobrze.
- Marcinku, to na trzy, może cztery dni. Ale żaden wyjazd i tylko w dzień.
- To znaczy?
- Koleżanka ma agencję i tam od pewnego czasu ma chłopaka. Rozchorował jej się i zadzwoniła do mnie zapytać czy nie podrzucę kogoś na zastępstwo. Pomyślałem o tobie, oczywiście jeżeli chcesz. Od jedenastej do dwudziestej. Bardzo solidne miejsce, dobry zarobek, znam ją od dawna, solidną firmą.
Mógłby być komiwojażerem. ...
... Zachwalał, opowiadał, wszystko pięknie, ładnie i pachnąco, nic tylko lecieć w te pędy i dawać dupy.
- Od jutra?
- Tak kochany, od jutra.
- Nigdy nie byłem w takim miejscu.
- Słoneczko, na pewno sobie poradzisz. Zróbmy tak, powiem jej że przyjedziesz na jeden dzień a jak ci się spodoba to weźmiesz pozostałe.
Podał mi adres i przez trzy minuty jeszcze dziękował tłumacząc jak wielka robię mu przysługę. Pięknie. W konsekwentnym pogrążaniu się dochodziłem do perfekcji.
Zgodnie z umową o dziewiątej trzydzieści następnego dnia stałem przed furtką niczym nie wyróżniającej się willi na Żoliborzu. Żadnego szyldu, tabliczki, tylko numer i czerwony, okrągły dzwonek. Nacisnąłem, chwilę później zamek odskoczył. Zanim podszedłem do budynku drzwi zapraszająco lekko się uchyliły. W korytarzu stała młoda dziewczyna. Zlustrowała mnie spojrzeniem pełnym nie skrywanego krytycyzmu.
- Marcin?
- Tak. Dzień dobry.
- Chodź.
Na wprost korytarza był salon, my skręciliśmy w lewo i przez drugi, krótszy korytarzyk doszliśmy do miejsca, o którym jak szybko się nauczyłem wszyscy mówili Biuro. Blondynka zapukała i słysząc „można” otworzyła drzwi wpuszczając mnie do środka sama jednak pozostała w drzwiach. Za staroświeckim, zarzuconym gazetami biurkiem siedziała starsza, ale zadbana brunetka. Niezależnie od wieku czy stopnia zażyłości dla wszystkich pani Ewa. Podniosła wzrok znad magazynu.
- Ty jesteś ratunkiem od Krzysia, rycerzu na białym koniu?
- Pan Krzysztof powiedział ...