1. Małe bęc na parkingu


    Data: 03.06.2020, Kategorie: Klasycznie Autor: anonim, Źródło: Fikumiku

    Jechałam no wakacje z mojej kochanej, ojczystej Danii, której już miałam po dziurki w nosie, do koleżanki we Francji. Lubię długą, transową jazdę samochodem, ale czasem trzeba przecież rozprostować kości, zrobić siusiu... Duży parking przy autostradzie z restauracjo i motelem, To mogło być wszędzie. Granice otwarte, wcale się ich nie zauważa, Ludzie jeżdżą po tej Europie w kółko, kręcą się Jak na karuzeli. Zjechałam, manewrowałam. Jeszcze, żeby wpasować się dobrze w wybrane już miejsce. Banalna sytuacja: bęc!, ktoś puknął mnie od tyłu. Wyskoczyłam: facet, również szukając sobie miejsca, wpakował się wprost na mój tylny zderzak... Właściwie od razu odczułam to lekko erotycznie. Trąciliśmy się leciutko, z obu stron gumową osłoną - bez żadnych szkód. A kiedy wysiadł, zdumiałam się: niebiosa, co za men! Południowiec, Hiszpan, jak się wkrótce okazało, postawny, z długimi włosami związanymi w kucyka... Przeprosiny, choć w gruncie rzeczy nie było za co. Od słowa do słowa zaczęta się rozmowa. Przysiedliśmy najpierw na murku, potem weszliśmy coś zjeść do knajpy. Zagłębiłam się w jego źrenice, obserwowałam miękkie ruchy Jego silnych ramion, sprawdzając w międzyczasie jak reaguje no mnie. Od razu wiadomo było o co chodzi. Spotkanie Południa z Północą kontynentu, można by rzec. W takich sprawach upewniam się oczywiście również na podstawie tego, jak facet rozgrywa wstępną nawijkę. Czy mam przed sobą chama albo fanfarona, czy przeciwnie, kumatego chłopaka, który nie nadrabia miną lub ...
    ... słowami, ale wie czego chce i jak. Mówił z naturalną południową swobodą, na szczęście bez często u nich spotykanej nachalności. Okrążał mnie słowami, zwodził, robił krok wstecz, gdy trzeba, ale, że tak powiem, szedł do przodu. - Pomyślałem, czy by nie zrobić sobie dłuższej przerwy, nie wziąć pokoju... „Dobrze pomyślałeś" powiedziałam sobie w duchu, czekając jak będzie sobie radził dalej, chociaż właściwie byłam już zdecydowana. A on najzwyczajniej w świecie zaprosił mnie do nie wynajętego jeszcze pokoju na drinka z małą kropelką alkoholu, dodając: - Oczywiście, jeśli nie czujesz jakichś obaw... - Właściwie nie - odparłam zgodnie z prawdą. W pokoju spodobała mi się głównie kanapa. Dziwne, ale dopiero teraz dokonaliśmy prezentacji: Karen, Jose, szklaneczki, bęc. Zauważyłam w myślach, że to już drugie nasze bęc, Do trzech razy sztuka. Rzucił parę słów na swój temat - pracował w magistracie, miejsce zamieszkania: Barcelona - pewnie po to, żeby danymi osobowymi wzbudzić większe zaufanie... w wiadomym celu. Tak to odczytałam. Ja nie czułam potrzeby zbytnio się ujawniać. Ale wszystko szło naturalnie: jakieś przypadkowe otarcie się ciał przy sięganiu po papierosa, co pozwoliło mu przystąpić do delikatnej pieszczoty mego przedramienia. Położyłam dłoń na jego dłoni, wcale nie po to aby ją odepchnąć. Przystępowaliśmy do rzeczy. Mój Jose zrzucał koszulę i całą resztę, odsłaniając swą naturalnie silną budowę - coś diametralnie innego niż u tych kwadratowych, napakowanych czerstwiaków. ...
«123»