1. Małe bęc na parkingu


    Data: 03.06.2020, Kategorie: Klasycznie Autor: anonim, Źródło: Fikumiku

    ... G to trochę mało, potrzebuję jeszcze solidnej młócki, - To tu, wróć do tego, Ale teraz pogoń mnie trochę... Mocniej! - chciałam szybciej i ostrzej. Nieźle mnie przegonił. A szeptał same czułe słówka „Karen, Duneczko, dziewczyneczko..." najzwyczajniej mnie przy tym rypiąc. Kiedy potem wrócił do punktu G, grzmiały już niebiosa, rozstępowała się ziemia. Albo konkretniej: rozstępowałam się ja sama. Na pół, na coraz drobniejsze włókna, Aż szarpnął mną ten dreszcz... Zaraz i on dobił do brzegu, nie wychodząc. Miał przecież balonik. Kiedy odpoczywaliśmy, rozpatrzyłam to co zaszło i podziałało mi na ambicję, Bo wszystko co dotąd się zdarzyło, było jego zasługą. Dosiadając go więc w niedługim czasie, myślałam przede wszystkim, żeby zrobić z nim to, co ten skurczybyk zrobił ze mną. Na swój własny sposób. Zaczęłam go ujeżdżać ostro, poza tym, że miałam najpierw ochotę tak go potraktować, chciałam go chyba trochę zmylić, że ma do czynienia z nieokrzesaną amazonką. Aby stopniowo uruchomić najczulsze sztuczki: zagłębiać się na tym kiju, a potem tańczyć no samym jego czubku. - Jak Jose - widziałam, że już traci głowę - jak lepiej: głębiej, czy na samej główce? Nie mógł się zdecydować, ani wyrzec słowa. ...
    ... Czyżby zgłupiał od tego do reszty. Nękałam go więc dalej: - A może jest do kitu? Jeśli cię nudzę, to wychodzę. - Och nie, nie - wzdychał mój piękny Jose. Owinęłam się wokół osi, nie schodząc z dzidy i zaczęłam mu kręcić pupką przed oczami. - To jeszcze sobie popatrz na dokładkę. - Ostrożnie kochanie, nie ruszaj się przez chwilę, rozumiesz..? A więc dopięłam swego, Doprowadziłam go do podobnego, co on mnie stanu. Mogłam na chwilę przystopować. A potem kręciłam z dużą ostrożnością, żeby mi za wcześnie nie wybuchnął. Nasadzałam się głębiej powoli, unosiłam i co chwilę musiałam przystawać, bo ta delikatność przynosiła chyba odwrotny skutek. Proponowałam, żebyśmy pobawili się inaczej, dla odprężenia, dla jego własnego dobra. Ale nie chciał słyszeć, bym z niego zeszła. W końcu udzieliło mi się i sama straciłam głowę. Na szczęście zdążył jeszcze wyjść, zdjąć balonik i podsunąć mi pod buzię. Oblał mnie ptasim mleczkiem, które zlizywałam z warg, a potem zbierałam jeszcze palcami, rozmazując przy okazji na policzku. Muszę powiedzieć, że nie zawsze mi smakuje, ale tego spróbowałabym jeszcze. Cóż, skoro trzeba było jechać. - Więc pa, Jose. l pomyśleć tylko do czego może doprowadzić małe bęc na parkingu. 
«123»