1. Jak w piekle


    Data: 24.04.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    Słońce wznosiło się ku górze, zwiastując upalny poranek, gdy Tomek Kozioł zabezpieczał rower kłódką na szyfr. Ukradkiem przyglądał się wychodzącym do pracy mieszkańcom Okrąglaka, charakterystycznego osiedla na obrzeżach Grzeszyna. Nikt nie wydawał się zainteresowany jego pojazdem, wartym więcej niż stojące na parkingu auta.
    
    Przeszedł przez wąski tunel w jednym z czterech zespolonych bloków „kwadraciaka”, jak lubił nazywać tę pomalowaną na pięćdziesiąt odcieni szarości, zapomnianą przez świat ruderę. Po dziedzińcu lunatykowało kilku smutnych ludzi z psami, a na tle mieszkańców wyróżniała się radośnie machająca do niego postać. Spojrzał na zegarek. Siódma dwadzieścia sześć, a więc cztery minuty przed czasem.
    
    Krystyna Mak nie czytała podręcznika nastolatki, toteż nie kazała na siebie czekać, jednak sama czekając przed czasem (i to pod własnym blokiem!) okazywała wręcz desperację. Chłopak nie wiedział, czy czuć wobec tego uznanie, czy pogardę.
    
    Kiedy wyszedł jej na spotkanie, dziewczyna rzuciła się na niego z gorącym przywitaniem. Od razu poczuł cytrusowy zapach taniego dezodorantu. Wydostał się z trwającego zbyt długo objęcia i przyjrzał jej się uważnie.
    
    W przeszłości widział jej skomplikowane rysunki, znał marzenia o zostaniu architektem. Nie mógł odmówić jej zmysłu przestrzennego i dobrego gustu, ale założenie kilku sensownych ciuchów jak zwykle ją przerastało.
    
    Miała krępą budowę ciała. Zbyt grube uda podkreślała sięgającymi do łydek, szarymi legginsami. W pełni ...
    ... zabudowany, wielki biust deformował napis na odsłaniającym szerokie ramiona bezrękawniku w kolorze khaki. Niezbyt pasowały do tego wiszące na złotym mostku, wielkie oprawki z cieniowanymi, fioletowymi szkłami.
    
    — Jak gorąco — stwierdziła.
    
    Zdmuchnęła z twarzy niesforny kosmyk blond włosów. Niedawno pierwszy raz się przefarbowała, ale na czubku głowy widoczne były już liczne odrosty w kolorze najnudniejszym na świecie. Nad kanciatą szczęką rozbłysła biel zębów.
    
    Ładna. Trzeba tylko dobrze patrzeć.
    
    — Załóż je. — Pogrzebał w plecaku, po czym rzucił jej parę rowerowych rękawiczek.
    
    — Sama nie wiem. Wyrównuję opaleniznę…
    
    — Załóż. Nie pożałujesz.
    
    Usłuchała. Tymczasem chłopak zabrał się do przeglądu jej białej damki. Rower, jak na Krystynę, był całkiem kobiecy, choć nie nazywała go białym łabędziem ani nic z tych rzeczy.
    
    — Wymieniałaś koło? — zapytał, kucając przy pojeździe.
    
    Zaprzeczyła, na co wyraźnie się uśmiechnął. Pamiętał, że miała kilka wyłamanych szprych. Gdyby lekko zdecentrować koło, przy każdym obrocie tarłoby ono o tarczę hamulcową. Tarcie musi być niewielkie i obejmować tylko skrawek obwodu koła, a defekt jednocześnie pozostanie niezauważony i zamieni jazdę w istne piekło.
    
    — Mogłabyś skoczyć po mój rower? Zostawiłem na zewnątrz. Myślałem, że tam będziesz czekać — poprosił.
    
    Upewniła się, że kod pozostał bez zmian i tyle ją widział.
    
    Ledwo wyrobił się przed jej powrotem.
    
    — Coś wspaniałego. Przed nami przeszło dwie godziny deptania pedałów ...
«1234...8»