Szczur cz. 11
Data: 24.04.2018,
Autor: Szarik, Źródło: Lol24
Podobno koty to jedyne zwierzęta, które dały się udomowić na swoich warunkach. Nie załapałem się, byłem szczurem. Musiałem się dostosować. Życie oczywiście płatało mi figle, z wredną suką w roli głównej oczywiście. Za to po wyjściu z korpo, byłem wolny przez większość tygodnia. Wypełniałem sobie czas niewinnym pijaństwem, fotografią erotyczną i bieganiem. Tak, wiem dość abstrakcyjny zestaw, szczególnie ta delikatna erotyka, gdy zewsząd wyłazi porno, a ja uwielbiam się pieprzyć. Ale dziś nie o tym. Wieczorami, po zapadnięciu zmroku, trzy razy w tygodniu, zwlekałem dupsko by pobiegać. Zmrok był konieczny, żeby mijający mnie ludzie nie dzwonili od razu po erkę, a lekarze nie chcieli pobrać krwi z czoła. Początki były koszmarne, ale z biegiem czasu i kilometrów udało się nieco okiełznać szczurzy tłuszczyk na akceptowalnym poziomie. Robiłem to więc, a kondycja strasznie przydawała się w weekendy. Dziś też miał być "dzień biegania”. Przyoblekłem się w koszulkę, wyposażyłem w elektronikę, przecież to całe "plus dziesięć do mocy”, naciągnąłem gejowskie obcisłe portki i w drogę. Ruszyłem. Pierwsze pięć kilometrów było nawet całkiem przyjemne, tylko świnia pulsometr darł się nie wiedzieć czemu, że już umieram. Muszę go kiedyś zabrać do suki, wtedy się wykaże dopiero. Biegłem sobie radosny, do momentu, aż źle postawiłem stopę i jęknąłem z bólu. Resztę trasy pokonałem kuśtykając i klnąc na czym świat stoi. Pod blokiem już wiedziałem, że nie będę już więcej szukał mieszkania na piętrze, ...
... a moje trzecie to już szczyt szczytów. Dałem radę. Obolały rozebrałem się i wlazłem pod prysznic. Wyglądałem jak bocian w deszczu. Noga puchła, a ja jęczałem. Teraz to przyjdzie się znieczulić i przeżyć jakoś noc. Oczywiście jutro w korpo miało być "bardzo ważne spotkanie” z obowiązkową obecnością. Wiedziałem, że nie dam rady. Chcąc, nie chcąc musiałem do niej zadzwonić i jej to przekazać.
- Dlaczego do mnie dzwonisz w środku tygodnia i do tego tak późno? - styl powitania dał mi jasno do zrozumienia gdzie jest moje miejsce.
- Dobry wieczór, Pani Kierownik, skręciłem kostkę podczas biegania, i nie będę mógł jutro uczestniczyć w spotkaniu. Jest mi bardzo przykro...
- Żartujesz? - przerwała mi w połowie zdania
- Niestety nie, i chciałbym prosić o urlop do końca tygodnia.
- Byłeś u lekarza?
- To tylko skręcenie, dam radę, tylko potrzebuję trochę wolnego.
Jako rasowy samiec, przecież nie pójdę do jakiegoś konowała, dam sobie naświetlać jajka rentgenem, by dostać jakieś zdechłe L4, po którym polecą mi po pensji i premii.
- Ok – rzuciła i odłożyła słuchawkę.
Pokuśtykałem do barku w poszukiwaniu odpowiedniego leku. Brązowa butelka wraz ze swoją zawartością wyglądała odpowiednio. Klapnąłem ciężko na fotel, noga do góry i laba. Wcześniej w łazience nasmarowałem się jakąś maścią, nie była świeża, ale chyba mnie nie zabije. Było na niej napisane, że jest na takie urazy to musiałem spróbować. Pierwszy łyk nie przegrzał jeszcze dostatecznie gardła, a z błogości ...