1. Testament 15


    Data: 22.08.2018, Autor: Popek, Źródło: Lol24

    Marcin nie pokazał się przez dwa dni. Dzwoniła, ale nie odbierał, na uczelni też nie mogła go zastać. Wiedziała, że jej unika, nie była tylko świadoma co dalej. Czy doniósł na nią policji? Pewnie nie, inaczej już by o tym wiedziała.
    
    W środę rano, zadzwoniła do Laury. Okazało się, że to u nich spędził ostatnie noce. Uprzedziła wszelkie pytania i szybko się pożegnała. Na domiar złego, ostatnie wydarzenia chyba jej zaszkodziły. Czuła się źle, chodziła po domu senna albo rozdrażniona. Nudności trochę ustąpiły, ale i tak miała wrażenie, że jest wrakiem samej siebie.
    
    Napuściła wody do wanny i wlała olejek. Odsłoniła rolety, a co tam, niech młody ma chociaż dobry dzień. Ciekawe, czy matka zna jego sekret? Pewnie tak, Daniel musiał chyba jakoś wyjaśnić powód swojej wizyty w ich domu. Zaśmiała się, rozbawiona myślą, że to pan komendant właśnie jej się przygląda. Stoi za zasłoną, w pokoju naprzeciwko i patrzy. Co za głupoty, uderzyła dłonią o powierzchnię wody, która z pluskiem wylała się na podłogę.
    
    Po kąpieli natarła się perfumowanym balsamem i ubrała ulubione spodnie. Zamiast przytyć, raczej schudła. Na szczęście. W szafie wyszukała luźny podkoszulek, pozwoliła włosom swobodnie schnąć, jednak przyłożyła się do makijażu. Jest, ale go nie ma- uwielbiała malować się w myśl tej zasady. Do tego perfumy i obcasy. Kilka zwyczajnych, kobiecych czynności nieco poprawiło jej humor. Może to i próżność, ale co tam. Jeszcze chwila w dresie, w pustym domu i przekroczy kolejną granicę. ...
    ... Śmiertelnie się tego bała. Wyjście z domu traktowała jak ucieczkę przed samą sobą. Zastanawiała się, czy nie pojechać do rodziców. Szybko jednak porzuciła ten pomysł. Nie chciała obciążać mamy, a ta na pewno zaraz zorientowałaby się, że coś jest nie tak. Matki wiedzą takie rzeczy. Podświadomie, dotknęła ręką brzucha. Ciekawe, kiedy Marcin zadał już sobie pytanie, czy to on jest ojcem. Z resztą, jakie to ma teraz znaczenie? Prawdopodobnie, za jakiś czas przyśle kogoś po rzeczy, a później każe jej się wyprowadzić. To i tak najlepsze, co może ją spotkać.
    
    Postanowiła wstąpić na kawę do „Koty i czekolada”. Lubiła klimat małej kawiarenki, gdzie w oknach stały świeże kwiaty, pachniało słodko, a ściany i stoliki zdobiły wizerunki ,uroczych kociaków. Zwykle nie chodziła do miejsc, w których pijało się tylko bezalkoholowe napoje i zachwycało ciastkami, jednak w ciągu ostatnich tygodni, w jej życiu dokonała się prawdziwa rewolucja. Nie potrzebowała już żadnych, sztucznych podniet. Chciała spokoju, stabilizacji, nudy, bycia dobrą i przesłodzoną, aż do wyrzygania. Chciała nosić welurowy dresik, czekać na swojego „Misia”, aż wróci z pracy, gotować mu obiadki i trajkotać o dziecięcych ciuszkach i rozkosznych skarpeteczkach. Zamemlać jego i siebie w mlecznoróżowej, pachnącej wanilią atmosferze, w której nie ma miejsca na alkohol, trawkę, zabójstwo szwagra.
    
    Usiadła przy samej witrynie, dlatego w pewnym momencie uporczywe światło, zaczęło odbijać się w blaszanym wiaderku, w którym stał ...
«123»