-
Nastoletni sen
Data: 10.09.2018, Kategorie: Nastolatki Autor: Radzimir Dębski, Źródło: SexOpowiadania
Zaraz powinniśmy być na miejscu – słowa Przemka wyrwały mnie z letargu w który zapadłem obserwując dość monotonny krajobraz za oknem przedziału pociągu. Jechaliśmy mocno sfatygowanym składem TLK z Poznania do Mielna, szczęśliwie tym razem opóźnienie nie dało mocno w kość, zmieściło się w godzinie. W przeszłości bywało różnie, koleje na tej dość krótkiej trasie potrafiły notować kilkugodzinne obsuwy. Na szczęście cel naszej wycieczki sprawiał, że takie niedogodności szybko odchodziły w zapomnienie, byliśmy ekipą młodych rządnych zabawy gości, którzy planowali ponad tydzień relaksu wymieszanego z imprezą. W skład naszej wakacyjnej ekipy zmierzającej do „Polskiej Ibizy” wchodziłem ja, wspomniany Przemek, Mateusz i drugi Tomek potocznie zwany Groszem. Ja doczekałem się ksywy Turas – być może kiedyś zdradzę jej genezę. Oprócz nas, już na miejscu czekało paru innych gości, w większości znajomych Mateusza, niestety nie kojarzyłem żadnego z nich. Mieliśmy wynajęte trzy pokoje nieco na wschód od centrum, w kierunku sąsiadującego Unieścia. Ja z Przemem i Groszem mieliśmy zajmować jeden z nich. Według zapewnień właściciela ośrodek miał znajdować się niemalże przy plaży i posiadać własne łazienki w każdym pokoju. Biorąc pod uwagę cenę za dobę wydawało się, że trafiliśmy na świetną okazję. Wkrótce nasz skład zatrzymał się na nieco już nam znajomym dworcu, szybko wyładowaliśmy się z przedziału i ruszyliśmy w stronę centrum. Gdy tylko skręciliśmy w prawo na ...
... rozwidleniu za rondem i ruszyliśmy w pieszą drogę główną ulicą, od razu poczuliśmy ten wyjątkowy klimat. Pociąg przybył wieczorem więc dookoła było pełno dość głośnej młodzieży, gdzieniegdzie mogliśmy dostrzec twarze wykrzywione w znajomym grymasie - to były czasy, gdy ecstasy przeżywało swój renesans. Szliśmy przed siebie napawając się wieczornym gwarem wymieszanym z dudniącymi dźwiękami dochodzącymi z pobliskich klubów. Zewsząd dochodziły nas zapachy z małych gastronomii, a wokół powoli zapadał zmierzch. W końcu dotarliśmy na miejsce – umiejscowienie ośrodka było zgodne z prawdą, znajdował się w alejce prowadzącej do plaży, był lekko ukryty w lasku za wydmami. Drzwi otworzyła nam gospodyni – zadbana kobieta po czterdziestce o imieniu Renata, sądząc po akcencie mogła pochodzić z Kaszub. Renata była dość wysoką i szczupłą kobietą o kruczoczarnych nieco sianowatych włosach do ramion, była energiczna i przywitała nas z papierosem w dłoni. -Dobry wieczór, wchodźcie, wchodźcie, wasi koledzy już czekają na górze, z którym z Panów rozmawiałam przez telefon? -Ze mną – odpowiedział Mateusz -Dobrze, więc tak, Pan będzie miał pokój z kolegami na górze, tak? Reszta będzie tutaj na parterze po lewej stronie, chodźcie zaprowadzę was. Tutaj macie kuchnie po drodze, w tamtej części korytarza możecie palić, ale tutaj już nie – mówiąc to, niemal teatralnie wyrzuciła odpalonego papierosa do stojącej w korytarzy wysokiej popielniczki i przekroczyła próg do dalszej części parteru, ...