Przysługa
Data: 17.09.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: anonim, Źródło: Fikumiku
Jakiś czas temu mój przyjaciel przyszedł do mnie z dziwną prośbą. Miałbym zastąpić jego na wakacyjnym kursie dla przedstawicieli handlowych dużej międzynarodowej korporacji, bo on musi jechać do Kanady, ma tam zaklepany termin wystawy swoich obrazów w renomowanej galerii. Bez słowa pokiwałem przecząco głową. Przyszedł następnego dnia mówiąc: załatwiłem wszystko tak, że nawet nie będziesz musiał prowadzić tych wykładów, ale musisz tam pojechać. Masz zapewnione 6 tygodni w eleganckim ośrodku wypoczynkowym i jeszcze zapłacą za twoją tam obecność. Będziesz tam wykładowcą od kompozycji i innych przedmiotów plastycznych. – Napisz mi wszystko na kartce, łącznie z adresem, bo zapomnę – powiedziałem i wzruszyłem ramionami z rezygnacją. Byłem zły, bo miałem już pewne plany, ale przyjaźniliśmy się od czasu studiów na Akademii i nie chciałem mu odmawiać. Pojechałem w tam pierwszych dniach lipca. Okazało się, że ośrodek jest faktycznie elegancki. Recepcjonistka podała mi klucze i powiedziała, że moja asystentka jest już od wczoraj. – Jaka asystentka do cholery, co jest grane – pomyślałem i zaraz się wkurzyłem, bo nie lubię być zaskakiwany przez niejasne sytuacje. – Jest tu jakiś bar? Zapytałem młodego człowieka z obsługi, który ładował mój bagaż na elektryczny wózek. Bez słowa wskazał mi obrośnięty dzikim winem pawilon. Okazało się, że w barze było już gwarno. Ledwie stanąłem niezdecydowany w progu, podszedł do mnie opalony gość i zapytał czy to ja jestem tym oczekiwanym artystą ...
... plastykiem. Nie będę miał tu spokoju pomyślałem. Proszę się rozgościć, jako wykładowca ma pan prawo kupować to wszystko, co jest w barze w cenach hurtowych. Rozliczy się pan pod koniec szkolenia, miłego pobytu. Wszystko to na jednym wdechu wydeklamował opalony facet i zniknął. – Podwójne Camparii – powiedziałem do barmana i pomyślałem, że jak się bawić to się bawić. Zamawiałem raz po raz. Po kilku kwadransach znałem już całe towarzystwo w barze. Wszyscy pili sporo. Ocknąłem się z językiem jak kołek, ciężką głową i z pustką w głowie. Gdzie ja jestem i jak tu dotarłem? Wstałem z trudem. Pod ścianą stały moje walizki. Zacząłem ściągać z siebie ubranie, zajrzałem za przeszklone drzwi. Za nimi była mała dobrze wyposażona kuchnia z lodówką. Otworzyłem lodówkę – była pełna. Piwo w kilku gatunkach, białe wino, woda mineralna, jogurty, sery, na półce przy drzwiach butelka Bolsa i Korna. Na samą myśl o wódce zassało mnie w środku. Kończyłem się rozbierać i jednocześnie piłem piwo. Zostawiałem spodnie na podłodze w kuchni i z piwem powędrowałem dalej, za następnymi drzwiami była łazienka. Ciepły prysznic i zimne piwo. Szorowałem zawzięcie zęby, ale smak alkoholu wciąż pozostawał. Kac powoli ustąpił, ale tylko na chwilę. Z ręcznikiem na głowie zostawiając mokre ślady wróciłem do lodówki. Jeszcze jedno piwo... Wziąłem puszkę piwa i powlokłem się na miejsce, w którym się obudziłem. Był to niziutki ni to gruby materac ni to tapczan, stwierdziłem, że jest tak duży, że można w nim leżeć w dowolnej ...