1. Sylwester w górskiej chacie


    Data: 18.09.2018, Autor: Micra21, Źródło: Lol24

    Mroźna, gwiaździsta sylwestrowa noc. Chata na polanie, u podnóża góry wznoszącej się na prawie dwa i pół tysiąca metrów, przez okno dostrzec można było lampę naftową, która stała na stole, emanując ciepłym światłem. Wokół panowała kompletna cisza, księżyc w pełni na tle granatowego, usianego gwiazdami nieba rozjaśniał nieco otoczenie domku zimnym blaskiem. Wewnątrz para młodych ludzi leżała przy kominku, rozkoszując się jego ciepłem. Znaleźli się tu całkiem niespodziewanie. Zamierzali spędzić wieczór sylwestrowy i powitać Nowy Rok na tańcach w schronisku, ale złośliwy przypadek pokrzyżował ich plany. Zjeżdżając z pobliskiego szczytu, dziewczyna złamała nartę i zmrok zastał ich kilka godzin marszu od schroniska.
    
    Rano weszli na tę górę z zamiarem zjazdu poza utartymi szlakami. Lubili jazdę terenową, uprawiali ją razem już od dwóch lat. Ewa była znakomitą narciarką, instruktorką narciarską, Adam także świetnie jeździł na nartach. Poza tym stanowili parę bardzo dobrych przyjaciół.
    
    Tym razem doświadczenie i umiejętności nie pomogły. Ukryty pod śniegiem korzeń gwałtownie zatrzymał narciarkę, wyrywając jej buty z wiązań. Wyleciała wysoko w powietrze, zostawiając złamaną deskę, sterczącą spod korzenia.
    
    - Ooooooooo, cholera!!! – wrzasnęła głośno, ryjąc głęboką bruzdę w śniegu. Trochę się potłukła, a upadek wtłoczył masę śnieżnego pyłu pod kombinezon, tak, że przemokła aż do bielizny. Kolega pomógł się jej pozbierać. Chwilę szukali plecaka dziewczyny, który poleciał daleko, ...
    ... w miękki śnieg.
    
    - I co teraz zrobimy? – zapytał Adam – musimy iść dalej na piechotę.
    
    - A widzisz tę chatkę po lewej, trochę w bok od naszej trasy?
    
    - Nie wygląda na zamieszkałą – odpowiedział chłopak – nie widać dymu z komina ani żadnych śladów wokół.
    
    - To może być schronienie dla nas. Idziemy tam.
    
    Po dwóch godzinach ciężkiej wędrówki w głębokim, kopnym, śniegu dobrnęli do chatki. Już zmierzchało, a dziewczyna przemarzła do szpiku kości. Wejście zastali otwarte. Wewnątrz znaleźli wszystko przygotowane, jak na przyjęcie niespodziewanych gości. To był rzeczywiście schron dla spóźnionych turystów, jakich często nie brakowało na tych odludnych terenach. Przy wejściu leżało narąbane drewno do kominka, a wewnątrz spiżarni znaleźli mały zapas konserw i suchego prowiantu. Kawę, herbatę i czyste naczynia ustawiono przy kaflowej kuchni. O to miejsce dbali ratownicy z grupy terenowej, właśnie dla takich, jak oni, rozbitków. Rozpalili ogień pod blachą kuchenną i w kominku, w pokoju. Życiodajne ciepło rozeszło się po całym domku. Czajnik na palenisku zaszumiał przyjaźnie. Popijając gorącą herbatę z rumem zastanawiali się, co robić dalej. Na zejście do schroniska było już zbyt późno i jeszcze należało zawiadomić znajomych o wypadku, uspokoić ich, że są cali, zdrowi, mają schronienie na noc i nie zdążą dzisiaj wrócić. Akurat to mogli zrobić bez kłopotu, bo telefon miał zasięg, choć tylko na zewnątrz.
    
    - Zdejmij te mokre ciuchy – zwrócił się Adam do przyjaciółki – trzeba je ...
«1234»