Bez zobowiązań.
Data: 24.09.2018,
Autor: Meggi, Źródło: Lol24
-Żartujesz?- Prawie krzyknęłam do słuchawki, słysząc pomysł Sandry.-Dopiero co weszłam do domu. Daj żyć.- Kto jak kto, ale ona miała szalone pomysły, ale tym razem nie miałam zamiaru się zgadzać.
-Dziewczyno, nie załamuj mnie, - próbowała mnie wziąć na ten słodki głosik- mój Marek weźmie kolegę…- No tak. Wiedziałam, że to wyjście musi mieć podwójne dno. Moja kochana przyjaciółeczka nie spocznie póki nie znajdzie dla mnie faceta.- Podobno niezły koksik..- W jej glosie słyszałam lekkie podniecenie. Byłam pewna, że wypowiadając ostatnie słowa, mało nie wybuchła od środka.- Ok. Słuchaj.- Nie odzywałam się, ale uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy, wyobrażając sobie teraz, jak musi krążyć po pomieszczeniu szukając odpowiednich argumentów, bym się zgodziła.- Jeżeli tylko Ci się nie spodoba, to dasz mi znać i zmyjemy się.- Czekała na jakąkolwiek moją reakcję, ale nie kwapiłam się, by dać jej jakąś odpowiedź.- halo?
-Jestem.- Nie widziałam za bardzo w tym sensu. Szczerze, to miałam dość jej akcji zeswatania mnie z jakimiś dupkami. Przecież mam idealne życie. Idealne z mojej perspektywy. Własne mieszkanie, dobrze płatna praca i możliwość posiadania wszystkiego co mi się spodoba. Dosłownie. Nie patrzę na cenę, czy na to, że nie ja powinnam robić pierwsze kroki. Przykład? Nie raz zdarzyło mi się w piątek po stresującej pracy, zaglądnąć do pubu. No cóż. Alkohol, obiekt godny uwagi, pokój w hotelu i seks. Tylko tyle. Nie potrzebuje więcej. Nie chcę kolejnych spotkań z tymi ...
... gośćmi. To bez sensu. A jeżeli na trzeźwo inaczej bym ich postrzegała? Cholera wie, co ja widziałam po pijaku, co mi się podobało. Musiałam natychmiast zaspokajać swoje żądze, iż mój różowy przyjaciel mieszkający w szufladzie przy łóżku, już mi się znudził. Chciałam chyba poczuć wszytko to, czego mi brakuje. I na razie nie zamierzałam z tego rezygnować. Nawet za milion dolców. Bo po co?- Sandra, posłuchaj.- Byłam zmęczona. Miałam wielką ochotę zjeść jakąś pizze i zasnąć przed telewizorem.- Czy ty wiesz, że jest środa? Kto normalny chodzi na imprezy w środku tygodnia?- Miałam nadzieję, że przynajmniej tym przebłyskiem w mojej głowie, zdołam ją odsunąć od tych zamierzeń.- Zwariowałaś!
-No nie przesadzaj. Myślisz, że ja się nie dowiem o twoich samotnych wypadach?- Wpadłam. Byłam pewna, że nikt o tym nie wie. – O 19 zaglądam do ciebie i liczę, że nie będę musiała zacząć Cię ubierać jak małą dziewczynkę.- Nie miałam wyjścia. Może jutro szef się nie zorientuje, że będę chodziła jak zjawa po redakcji.- Liczę, że nie będę musiała tego robić.- Gderała do tej słuchawki a ja odstawiłam telefon kawałek od ucha, usiłując otworzyć sałatkę z kurczakiem. Męczyła mnie już ta rozmowa, zważywszy na to, iż wskazówki na zegarku minęły fragment, gdzie widniała liczba 17, więc by swobodnie się przygotować, musiałam rzucić słuchawką.- Oj, kończę, bo teraz to ja się nie wyrobię!- Nareszcie. - Do zobaczenia!- Mruknęłam, mając wypełnione usta zieloną sałatą. W połączeniu z resztą składników smakowała ...