Miłości. 2. Razem czy osobno?
Data: 30.04.2018,
Autor: AmandaEro, Źródło: Lol24
... Usiłuję ci pokazać, że robisz z igły widły. Z kim się bzykałaś dwa tygodnie temu?
Wykrzywiła usta z wyrzutem.
– Z nikim... Przecież wiesz, że ja tylko z tobą...
– Więc nie jesteś w ciąży. Ja się pilnuję.
– Nie zawsze! Niedawno przecież... sam chciałeś...
Marcel skojarzył tamtą noc. Owszem, chciał. Był mocno nabuzowany, ona taka rozgrzana i śliska... Zalałby jej pochwę spermą nawet gdyby się gwałtownie broniła. Chciał zobaczyć, jak biaława maź wypływa spomiędzy jej ogolonych warg i spływa rowkiem w dół... O, z rozkoszą by to powtórzył. Ale przecież nie po to, żeby ją zapłodnić.
– Oprzytomniej. To było z miesiąc temu. I miałaś potem okres.
– Może... Ale wiesz, że stosunek przerywany nie zawsze jest skuteczny... Czasem nie zdążysz zabrać...
Nie patrzyła mu w oczy. Uchwycił drobną zmianę w jej zachowaniu, jakiś niesprecyzowany zgrzyt, może napięcie w głosie, może nerwowy ruch ramion... W sekundę nabrał pewności. O, nie... nie pozwoli się tak prostacko zmanipulować.
– Nie rób ze mnie trzynastolatka, który dmucha koleżankę z klasy nie mając pojęcia, skąd się biorą dzieci.
– Ale... o co ci chodzi? – przybrała minę skrzywdzonej dziewczynki.
– Jeśli jesteś w ciąży i będziesz upierała się, że ze mną... każę ci zrobić test na ojcostwo.
Zrozumiała, że ją przejrzał, wybuchła płaczem. Jak mogła tak naiwnie pomyśleć, że Marcel da się nabrać? Zrobiło mu się jej żal, przytulił ją z uczuciem, mocno i szczerze. Jeśli zaszła w ciążę, narobiła sobie nie lada ...
... kłopotów. A jego miała po to, żeby wszelkie kłopoty odsuwał na dystans pozwalający ujrzeć je mniejszymi niż są naprawdę.
– Nie płacz – powiedział łagodnie. Zastygła w bezruchu, w oczekiwaniu na ciąg dalszy, jakieś zapewnienia, obietnice... ale w tej jednej kwestii zamierzał ją zawieść.
– Co ja teraz zrobię?... – jęknęła przez łzy.
– Teraz? Pójdziesz pod prysznic. Potem ubierzesz się w świeże ciuchy, bo widzę, że w tych przewracałaś się całą noc z boku na bok. Ja w tym czasie skoczę do apteki po test ciążowy.
Popchnął ją lekko we właściwym kierunku, nie pozwalając na ani słowo sprzeciwu.
W aptece na rogu kolejki nie było, więc Marcel podszedł od razu do okienka.
– Poproszę test ciążowy i coś na uspokojenie.
– Dla pana czy dla żony? – zapytała pani magister z porozumiewawczym uśmiechem. Rzeczywiście musiało to zabrzmieć zabawnie... Odwzajemnił uśmiech.
– Dla żony.
– Jak dla żony, to na wszelki wypadek dam łagodny, ziołowy środek.
– Bez torebki, proszę.
Nie znosił foliowych torebek i torebeczek, reklamówek i siatek... Pewnego pięknego dnia wielka chmura tego badziewia zasypała go, kiedy tylko otworzył szafkę nad blatem, i pokryła pół podłogi. Od tamtej pory wytoczył torebkom foliowym bezwzględną wojnę. Wyrzucił wszystkie na śmietnik i nie przyniósł do domu ani jednej nowej. A gość, któremu przyszło do głowy przynieść cokolwiek w reklamówce, po opróżnieniu z zawartości dostawał ją z powrotem. Obojętne, czystą czy brudną.
Marcela nie było tylko ...