Miłości. 2. Razem czy osobno?
Data: 30.04.2018,
Autor: AmandaEro, Źródło: Lol24
... chwilę, ale Tereska już czekała zniecierpliwiona w kuchni na krześle, umyta i przebrana. Podał jej oba opakowania.
– Co to ma być?
– Chyba widzisz.
Aptekarka dała mu mocno reklamowane tabletki na uspokojenie, więc nie czuł się w obowiązku tłumaczyć oczywistego. Wlał wody do elektrycznego czajnika, włączył i przygotował dwie szklanki. Pogrzebał w lodówce w poszukiwaniu czegoś jadalnego.
Już był w połowie szykowania śniadania dla dwojga, kiedy zorientował się, że Tereska coś długo czyta ulotkę testu. Westchnął, przykucnął w wąskim przejściu między jej kolanami a szafką, i zmusił, żeby spojrzała mu w oczy.
– Będziesz się denerwować tak długo, aż nie sprawdzisz. Odwagi, dziewczyno.
Do łazienki szła jak na ścięcie, z opuszczonymi ramionami, przygarbiona. Przed drzwiami jeszcze westchnęła głośno, żeby nie miał wątpliwości, że uważa to za sprawę życia i śmierci. Nie lubił takich scen, ale brał poprawkę na to, że kobiety rzadko kiedy mówią cokolwiek wprost.
Po kwadransie zapukał do Tereski, żeby znów ją popędzić. Gotowa siedzieć tam i zwlekać do wieczora. Usłyszał jej słaby głos.
– Czekam na wynik... jeszcze chwilę.
Słyszał, jak pochlipuje, ale nie zaprosiła go do środka, więc nie wchodził. Czekał cierpliwie pod drzwiami. Wreszcie wyszła, skrzywiona, z testem w zaciśniętej pięści.
– Pozytywny.
Westchnął i przytulił ją mocno.
– To jeszcze nie wyrok. Ciążę musi potwierdzić lekarz.
– Marcel... – rozpłakała się znowu. – Pójdziesz ze mną?
– ...
... Pójdę.
– Nie jesteś zły, że cię zdradziłam?
– Przecież wiesz, że nie jestem zazdrosny.
– A nie gniewasz się... że chciałam cię wrobić?...
Czy się gniewał? Na razie nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek własne emocje. Po co dziewczynę jeszcze dodatkowo dołować? Zastanowić się zdąży później, a tymczasem zamierzał pozostać rzeczowy i opanowany.
– Nie.
– Ja chciałam... chciałam cię mieć tylko dla siebie.
– Przecież wiesz, że to niemożliwe. Tłumaczyłem ci.
– Ale ja cię kocham! – chlipała mu w tors. – Nie mogę znieść tych wszystkich twoich panienek, które wyrywasz w klubach i gdzie się tylko da!
– Więc jednak mnie nie kochasz – stwierdził ze spokojem.
– Jak to nie?? To według ciebie dowodem miłości jest zgoda na zdradzanie?
– Dowodem miłości jest pełna akceptacja. Nie akceptujesz tego, kim jestem i jak żyję.
– Jak możesz tego oczekiwać?
Marcel uniósł brwi zdziwiony, ale nie odpowiedział. Jeśli teraz zacznie wyjaśniać, tłumaczyć się, tylko wpakuje się w niepotrzebną bitwę słowną, z której oboje wyjdą pokaleczeni. Jeśli sama nie rozumie, nigdy go nie wysłucha. Przestała szlochać, ale nadal przyciskała się do niego zachłannie.
– A ty mnie kochasz...?
– Tak, skarbie.
– Czemu więc nie chcesz ze mną być?
– Przecież jestem.
– Nie jesteś! Wczoraj posuwałeś jakąś lafiryndę, kiedy ja tu przeżywałam tragedię!
O, w mordę. Marcel poczuł jak jelita zawiązują mu się na supeł. Wziął dwa bardzo głębokie wdechy, zmusił brzuch do rozluźnienia się. ...