Olivia, Victoria - Prolog
Data: 07.10.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: franko/domestico, Źródło: Fikumiku
Był chłodny jak na lipiec, wczesny wieczór. Robert po powrocie do domu przygotował sobie lekki posiłek, który miał być kolacją i dołożył do tego banana. Zjadł i jak zwykle o tej porze wybrał się na wieczorny spacer, który wszedł mu już w nawyk. Bez tego spaceru czułby lekki niedosyt i pewnie trudniej byłoby mu zasnąć. Nie miał zamiaru robić zakupów, ale na wszelki wypadek wsunął w kieszeń bluzy portmonetkę z pieniędzmi. Jego dom sąsiadował z dawnym osiedlem hotelowym, więc aby dotrzeć do deptaka, po którym lubił spacerować, musiał przejść kawałek drogi. Idąc chodnikiem wokół osiedla, mijał, wyprzedzał lub był wyprzedzany przez spacerowiczów bądź przechodniów wracających z pracy do domu. Włączyły się uliczne światła, powoli zapadał zmierzch. W pewnej chwili usłyszał za sobą młodziutki, prawie dziecinny głos; - Pan, ty dać pieniądz, ja być głodna! – i poczuł szarpnięcie za bluzę. Odwrócił się i zobaczył drobnej budowy dziewczynkę w bliżej nieokreślonym wieku. W skąpym świetle odchodzącego dnia i lamp ulicznych wyglądała na dwanaście…czternaście lat. – A ty co tutaj robisz o tej porze? – zapytał, rozglądając się wokoło za jakimś opiekunem. Jakby wyczuwając o co mu chodzi, odpowiedziała smutnym głosem. – Nikogo nie być, ja być tu sama. – Właśnie widzę, że jesteś sama. A możesz powiedzieć, jak się tu znalazłaś? – ciągnął dalej. – Ja nie być z Polska, ja być z Romania – odparła głosem przepełnionym smutkiem i rezygnacją. – Ja słabo mówić polski – dodała. - No, bez przesady, ...
... radzisz sobie całkiem nieźle – pochwalił ją Robert. - Pan, ty być dobry, ty dać pieniądz Olivii! – ponowiła swoją prośbę. Zastanawiał się chwilę, co zrobić? Dać jej parę złotych czy zaproponować jakiś posiłek? Pieniądze może jej ktoś odebrać i dalej będzie głodna. Wybrał więc posiłek, ale gdzie? W restauracji, w domu? – Z tego co mówisz, to masz na imię Olivia i jesteś z Rumunii, tak? – zapytał. – Tak, ja być Olivia i przyjechać z Romania – powtórzyła za nim. - A więc słuchaj! Pieniędzy ci nie dam, ale mogę ci zaproponować posiłek, co ty na to? – spytał. Chwilę się zastanowiła i kiwnęła głową. – Dobrze, ja być głodna, bardzo, ja dziś prawie nic nie jeść. Tu blisko być bar – dodała. Faktycznie, niedaleko powinien być bar mleczny- przypomniał sobie. – Chodźmy więc, jest późnawo, ale może coś będą mieli. Chwyciła go za rękę, czym trochę go zaskoczyła i szybko ruszyli w stronę baru. Rękę miała drobną, szorstką i chłodną, widocznie dość długo przebywała na powietrzu, a dzień jak na lipiec nie był zbyt ciepły. Przypomniał mu się czas, gdy jego córeczka, będąc od niej znacznie młodsza, czasem też tak kurczowo trzymała się jego ręki. – Powiedz mi, co się stało, że o tej porze, głodna i wychłodzona, jesteś sama na ulicy? – zagadnął ją ponownie. Nie odpowiedziała, tylko mocniej ścisnęła mu rękę. Weszli do baru i podeszli do lady. Z sąsiedniego pomieszczenia kuchennego wyszła młoda kobieta. – Dobry wieczór, ma pani może jeszcze coś z obiadu ? – zapytał Robert. - Jest prawie wszystko to, co ...