1. Mój Bi-zon (część 2)


    Data: 07.11.2018, Kategorie: Dojrzałe Lesbijki Pierwszy raz Autor: pandea, Źródło: xHamster

    ... 43-45 lat. Później się okazało, że byłam blisko. 46. Była cholernie zgrabna, elegancka, kobieca, dojrzała. Z racji zajmowanego stanowiska mogła sobie pozwolić na najlepsze ciuchy, co było widać. Zakupy ewidentnie robiła za granicą, bo zawsze miała na sobie najnowsze kreacje.
    
    Dyskretny makijaż dodawał jej uroku, a delikatna biżuteria podkreślała kobiecość. Tak, kręciła mnie. I na początku budziło to we mnie spory niepokój, ale pomału przerodziło się to w fascynacje. Nigdy w jej wyglądzie nie było nic wulgarnego czy wyzywającego. A mogło być.
    
    Ze swoim pokaźnym biustem i długimi, naturalnymi blond włosami była obiektem marzeń każdego samca ze działu sprzedaży, któremu szefowała. A że była mądrym i sprawiedliwym bossem, to dział osiągał wspaniałe wyniki. Chłopaki robili wszystko by się jej przypodobać. Jednak ona trzymała ich na dystans umiejętnie wykorzystując swój seksapil do korporacyjnych celów.
    
    Jedyną jej ekstrawagancją były paznokcie – zawsze wypielęgnowane do granic możliwości (u stóp z resztą też, co miałam okazję później sama sprawdzić. Zdecydowanie naturalne, długie, ale nie dziwkarsko, często z mocnym, hybrydowym krwisto-czerwonym lakierem. Czasem niektóre miała zdobione fantazyjnym wzorkiem czy brokatem.
    
    Musiała mieć świetną kosmetyczkę, na którą wydawała majątek. Jej dłonie były istną galerią sztuki. Zero pierścionków czy obrączki. Tylko te paznokcie. I to one stały się przyczynkiem do mojej biseksualnej korpo-przygody.
    
    Ja pracowałam w dziale ...
    ... marketingu, więc z Małgorzatą nie miałam często bezpośredniego kontaktu. Ale wielokrotnie czasami wpadałam na nią w kuchni czy w korytarzu. I jeśli tylko była taka okazja to zawsze chciałam koniecznie zobaczyć, co tym razem wymyśliła jej manicurzystka. Oczywiście dyskretnie jak tylko mogłam.
    
    Któregoś dnia, gdy robiłam sobie późną kawę Małgorzata weszła, by zrobić sobie herbatę. Trochę mnie to zdziwiło, bo miała kuchnię na swoim piętrze. Oraz barek w swoim gabinecie, więc nie musiała bratać się z planktonem. W kuchni nie było nikogo, więc nie mogłam się wmieszać w „tłum”. Ale ciekawość była silniejsza.
    
    Obie stałyśmy przy blacie. Udając, że mieszam cukier zaczęłam kierować swój wzrok w kierunku jej dłoni. Oczywiście nie zawiodłam się. Tym razem wybrała piękny, lawendowy odcień, a końcówki paznokci zwieńczone były na ciemnofioletowo. Ubrana była w szarą garsonkę, a na szyję oplatał fioletowy, muślinowy szal. Klasa, jak zwykle. Gapiąc się na te cholerne paznokcie zupełnie straciłam poczucie rzeczywistości. Z otępienia wyrwał mnie głos Małgosi.
    
    - Podobają ci się? – zapytała nagle.
    
    - Hmm…? – Na początku nie załapałam o co chodzi.
    
    - Widzę przecież jak zerkasz. Fajny ten lawendowy, co?
    
    - O jesu, tak, śliczny. Przepraszam panią, nie chciałam być namolna. Tak, ten kontrast na końcu. Cudowne!
    
    - Nie szkodzi, to miłe - Małgosia się uśmiechnęła, a ja odetchnęłam z ulgą.
    
    - Ja muszę zapytać, ale gdzie przyjmuje ta manicurzystka? To musi kosztować majątek.
    
    - Nigdzie. Sama je ...
«1...345...»