1. Nemezis (I)


    Data: 21.12.2018, Autor: blackjack, Źródło: Lol24

    Nie było nic przyjemnego w takiej pobudce o poranku, na niewygodnym krześle, kiedy pierwsze promienie słońca świeciły prosto w zaspane oczy.
    
    Uniosła głowę, nieprzytomnym wzrokiem rozglądając się dookoła. Zaraz potem gwałtownie się poderwała, bo zegar wiszący na ścianie wybił właśnie ósmą.
    
    – Jasny gwint! Spóźnię się!
    
    W pośpiechu zwinęła w rulon grafikę, nad którą spędziła całą noc. Palcami przeczesała burzę niesfornych włosów, zastanawiając się czy zdąży zrobić coś więcej niż tylko umyć zęby. Potem energicznie ruszyła do akcji, pozbywając się wymiętej, przepoconej odzieży. Weszła pod prysznic, odkręcając zimną wodę. Wzdrygnęła się, kiedy tysiące kropelek uderzyło w jej ciało. Zimnych, wręcz lodowatych. Tak, jak lubiła. Po pierwsze dlatego, że od kilku dni panował wściekły upał. Po drugie, musiała się orzeźwić. Wycierając energicznie ręcznikiem ciało, podbiegła do sypialni. Z szafy wyciągnęła pierwszą z brzegu sukienkę, białą, koronkową, nieco frywolną, ale zważywszy na upał uznała, że nieco głębszy dekolt mógł zostać usprawiedliwiony. Zagarnęła leżące na stosie świeżo co wypranej i wysuszonej na wietrze odzieży, dwie sztuki bielizny. Nie zajęło to więcej niż minutę. Nos ledwo musnęła pudrem, niedbale przeciągnęła tuszem po rzęsach, włosom nie poświęciła żadnej uwagi. Otoczyły jej głowę miedziano złotą aureolą. Lecz dziewczyna nie zwróciła na to uwagi, bo właśnie pochłonęło ją poszukiwanie drugiego z sandałów. Oprócz nich miała jeszcze do dyspozycji japonki. W końcu ...
    ... znalazła zgubę pod łóżkiem. Biegnąc do drzwi, chwyciła po drodze torbę rozmiaru worka na kartofle, taką, w której można było pomieścić prawie wszystko i w której cokolwiek ciężko było odnaleźć. Zawróciła w progu, klnąc pod nosem, bo przypomniała sobie o pracy na dzisiejszy egzamin zaliczeniowy. Z żalem pomyślała o kawie, a potem już tylko ruszyła ostrym sprintem w kierunku uczelni.
    
    W głowie kołatała tylko jedna myśl, że prawdopodobnie się spóźni. Wciąż się spóźniała. Miała nadzieję, że chociaż dziś uda się dotrzeć na czas. I co? Pstro, pomstowała w duchu zziajana. Rzuciła okiem na majaczące w oddali przejście dla pieszych, po czym postanowiła wyjątkowo złamać swoje własne zasady oraz podstawowe przepisy ruchu drogowego. Wybrała odpowiedni moment i ruszyła przez szeroką ulicę. Jednocześnie sięgnęła do wnętrza torebki, bo jej telefon zaczął przeraźliwie terkotać.
    
    I wtedy rozległ się głośny pisk opon. Zdezorientowana, odwróciła głowę, patrząc prosto na hamujący gwałtownie samochód. Udało mu się, chociaż dzieliły ich zaledwie centymetry. W zasadzie lśniący chromem zderzak prawie dotykał jej kolana.
    
    – Jasna cholera! – Poirytowany głos męski dał wyraz niezadowolenia z faktu nagłego zatrzymania. – Jak łazisz ślepa kometo!
    
    – Ja… – zaczęła zdezorientowana, a wtedy ukazał się rozjuszony kierowca. – Ja… Tak wyszło…
    
    Przy największych staraniach nie mogła rozzłościć go jeszcze bardziej.
    
    – Tak wyszło?! Ty!… – Zacisnął dłonie w pięści, a ona nadal gapiła się na niego bez ...
«123»