Nemezis (I)
Data: 21.12.2018,
Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... słowa. Głównie dlatego, że to co widziała, było po prostu wspaniałe.
Mężczyzna, młody, nie dałaby mu trzydziestki, wysoki, smukły, w eleganckim, nienagannie skrojonym garniturze i błękitnej koszuli. Ciemne, modnie przystrzyżone włosy, otaczały szczupłą, pociągłą twarz ze starannie wypielęgnowanym zarostem. Oczy miał czarne, cerę smagłą i orli nos, który nadawał mu nieco drapieżności.
Krzyczał i krzyczał. W umyśle oszołomionej Zojki pojawiła się jedna, wyraźna myśl. Na uczelnię miała dwadzieścia minut szybkiego, bardzo szybkiego marszu. Gdyby ją podwiózł, byłaby za pięć. Tylko najpierw musiała coś zrobić, żeby przestał się tak wściekać. Roztrzaskanie mu czegoś na głowie nie wchodziło w grę, bo po pierwsze niczego takiego nie miała pod ręką, a po drugie, jak uszkodzi mu czerep, to facet raczej nie będzie nadawał się za kółko. W takim razie pozostało tylko jedno.
Bez słowa chwyciła tę szczupłą, wyrazistą twarz w obie dłonie i pocałowała. Przylgnęła ustami do jego warg, a mężczyzna zamarł w bezruchu. Za to zauważyła w ciemnych oczach bezgraniczne zaskoczenie. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, zaraz potem Zojka odsunęła się, patrząc z aprobatą na efekt swych działań.
– Podwieziesz mnie? Przynajmniej nikomu więcej nie wpadnę pod koła – dodała wesoło.
– Że co? – spytał mało inteligentnie, nadal gapiąc się na nią jak sroka w gnat.
– Super! – Poprawiła torebkę, podniosła z ziemi tubę, po czym bez zbędnego krygowania się i dyskusji, zajęła miejsce w wypasionej ...
... super bryce. Musiała też zachęcająco pomachać w stronę znieruchomiałego kierowcy. W końcu ocknął się i coś tam mamrocząc pod nosem, wsiadł do samochodu.
– Gdzie? – warknął, odpalając.
– Tu niedaleko. Na światłach w lewo, potem prosto i na końcu w prawo. Będę mówiła, gdzie masz skręcić – uspokoiła go, bo nadal wyglądał jakby miał go trafić nagły atak apopleksji. Ruszył tak gwałtownie, aż wcisnęło ją w siedzenie.
– Bez nerwów. Bo jeszcze w coś albo w kogoś wjedziesz – pouczyła go. Mężczyzna jedynie zgrzytnął zębami, zaciskając palce na kierownicy.
Ale na miejsce dotarli nawet szybciej niż w pięć minut. Było jeszcze hamowanie z piskiem opon, a na końcu stek niezrozumiałych przekleństw, bo z przodu ukazał się radiowóz policji.
– Jeszcze kurwa mandat dostanę! – syknął, nerwowym gestem przeczesując włosy.
– Powiedz że się spieszysz do porodu. – Zojka mrugnęła okiem, zatrzaskując za sobą drzwi. Pędem ruszyła w kierunku wejścia głównego, a świeżo co poznany mężczyzna błyskawicznie wyparował jej z głowy. Na jego miejscu pojawiły się pomysły, jak wytłumaczyć kolejne spóźnienie.
Pół godziny później Krystian otarł pot z czoła. Oczywiście nie skończyło się na pouczeniu. A wszystkiemu winna ta kopnięta baba. Powinien… Zamarł z ręką na rączce biegów. W zasadzie powinien ją odszukać i obciążyć kosztami mandatu. Dla zasady, bo kwota trzystu złotych była dla niego śmiesznie niska. Tyle zarabiał przez godzinę. Wygrzebał z kieszeni komórkę, zadzwonił wyjaśniając powód swej ...