Zrób to, co Ci każę cz.4
Data: 16.01.2019,
Autor: Princesska, Źródło: Lol24
Sansa Stark, zwana inaczej Ptaszyną; uczy się latać...i dowiaduje się, że łzy nie są jedyną bronią kobiety. Bo najlepszą ma między nogami...
CZĘŚĆ IV
Sansa wyjrzała przez okno, przez które zaglądały; równie ciekawskie jak ona, słoneczne promyki. Zaczynało świtać. I było jakoś tak...Po prostu pięknie.
Obejrzała się za siebie.
Harry wciąż jeszcze pogrążony był w głębokim śnie.
"Mój Harold Niedźwiadek..."- powiedziała do siebie samej, tonem w którym słyszalna była nutka czułości.
Powietrze byli cudownie rześkie i pobudzało ją do życia. Nie widzieć czemu, było jej wyjątkowo wesoło na duchu. Wydawało się, że po dawnych lękach Sansy nie został nawet ślad.
"Jakbym narodziła się na nowo. Czy tak czują się mistyczne stwory, o których słyszała od Starej Niani, wtedy gdy Winterfall stało jeszcze silnymi murami?
Feniksy. Płonące żywym ogniem ptaki które potrafią odrodzić się z popiołów. Podobno do dziś kilka sztuk żyje za Wolnym Morzem, w dalekich krainach gdzie trawy żywią się wszelkim życiem...A może to tylko bajania znudzonej staruszki?"
Po cichutku próbowała zamknąć okiennice. Niestety, wyglądało na to że jedna z nich złośliwie się zaklinowała; i dziewczyna za nic nie mogła sobie z nią dać rady. Mocowała się dobrą chwilę, w końcu dała za wygraną.
"Niech służka się męczy, mnie już palce bolą. Nie mogę pozwolić by krwawiły; Harry mógłby się obrzydzić..." - wyobraziła sobie, jak chłopak krzywiłby się na podobny widok.
Nie omieszkała sama otrząsnąć się ...
... z uczuciem wstrętu.
Spojrzała w dół, na dziedziniec. Nie spodziewała się że kogoś - kogokolwiek! - tam ujrzy. Jednak nieznajoma postać z zasłoniętą do połowy twarzą zbliżała się właśnie na koniu o sierści czarnej jak noc...
"Któż to może być o tej porze? Ciut za wcześnie na zwykłe wizyty…"
Tknęło ją nieprzyjemne uczucie. Starając się nie robić hałasu; wymknęła się z komnaty na paluszkach.
"Byleby nie zbudzić męża."
Przemknęła korytarzem i zeszła po schodach. O mało co zdradziłaby się, że śledzi rannego gościa, lecz w ostatniej chwili cofnęła głowę. Zdążyła jednak zobaczyć twarz przybysza.
Była to młoda kobieta. I właśnie pukała do drzwi lorda Balisha.
Sansa usłyszała jak wpuścił ją i po cichutku zamknął drzwi.
Zagotowało się w niej.
"Co to za jedna, ta przybłęda?"
Strasznie korciło ją by podejść do drzwi i się przekonać…Biła się z myślami.
"Co robić, co robić…
Może to tylko zwykła informatorka, jeden że szpiegów Littlefingera?"
Miał ich przecie mnóstwo.
"Na szpiega to mi ta panna zdaje się zbyt urodziwa...Nie, nie wytrzymam z ciekawości. Muszę to sprawdzić!"
Z zapałem przekonywała sama siebie. Wreszcie odważyła się...Mały krok za kroczkiem i już stała przy rzeczonych drzwiach. Schyliła się, by zajrzeć przez dziurkę od klucza.
"Nie, to nie może być prawda! Chyba mam jakieś zwidy."
Nieznajoma, klęcząc na kolanach, była zajęta majstrowaniem przy pasku lorda Baelisha.
"A to kawał sukinsyna, dziwkę sobie sprowadził! Po moim ...