1. 1969 (III)


    Data: 10.02.2019, Autor: AleidaMarch, Źródło: Lol24

    ... z rozkoszy dziewczyny. Jedynie rola Tima nie zmieniła się za bardzo, musiał się jedynie trochę mocniej wysilić, by wciąż pozostawać w ustach świrującej z przyjemności blondynki.
    
    Jack delektował się ciasnym wnętrzem, Jeff mokrą szparą nabijającą się ochoczo na jego przyrodzenie, a Tim głównie widokiem. Daisy wolała głośno jęczeć niż dalej mu ssać, więc był zmuszony użyć ponownie wprawnej w boju ręki onanisty. Tak podniecił się widokiem laski branej na dwa baty, że chwilę później doszedł, chwytając za pomocą jednej ze swoich chudych dłoni twarz blondynki, by ją na chwilę unieruchomić i strzelić prosto w rozchylone usta. Oblizała je, ruszając rytmicznie tyłkiem, mając w spojrzeniu jedynie żądzę. Tim siadając, opadł niemal bezwładnie koło drzewa nadal drżąc. Pot spływał nie tylko po czole dziewczyny, przejechała ona jedną dłonią po owłosionej klatce Jeffa, również zroszonej płynnymi feromonami w czystej postaci, by się o tym upewnić. Jack już dogorywał. W miarę przyspieszania tempa okładał otwartą dłonią miękkie pośladki. Czuł też w środku, za ścianką oddzielającą drugą dziurkę od pochwy, drugiego drąga, co psychicznie wydawało mu się obrzydliwe, a w praktyce - dodatkowe ocieranie tym bardziej go nakręcało. Motocyklista biorący dziewczynę od spodu miał podobne odczucia i również ...
    ... zbliżał się wielkimi krokami do olbrzymiego orgazmu.
    
    W ostatniej chwili, poprzedzającej salwy wystrzelonej od środka spermy, Jack chwycił mocno za roztrzepane blond włosy. Daisy, wyginając się w łuk i czując skurcze szczytowania - które czuli także obaj jej partnerzy, doszła pierwsza. Właściciel drąga posuwającego ją w kakao nie dał na siebie długo czekać i również doszedł. Trzeci był Jeff, który spuścił się na koniec, stawiając coś w rodzaju białej kropki nad ,,i". Cała trójka legła na trawie, wciąż drżąc i ciężko oddychając. Nikt nie zwracał specjalnej uwagi na Tima, który zapinał spodnie i uśmiechał się szelmowsko do kilku zalanych dżentelmenów ze swojej "paczki", oddalonych o kilkadziesiąt metrów i łypiących co jakiś czas okiem na nagie postacie, które dostarczały im chwilę temu przedniej rozrywki. Jednak nie byli największym widowiskiem tej nocy, a właściwie już poranka, bo pierwsze promienie słońca zaczęły się właśnie ujawniać spomiędzy drzew. Wbrew pozorom, takie trójkąty były w tych dniach na porządku dziennym, natomiast po przeciwnej części tej swoistej ocienionej i rozległej polanki rozgrywała się o wiele bardziej obiecująca orgia. Pierdolenie niewyżytej hipiski bledło w porównaniu do morza innych, bardziej priorytetowych wydarzeń, o których mowa będzie w następnej części... 
«1234»